ARMAGEDON

Fot. Krzysztof Antoń.

Czasy, w których żyjemy, nie należą do spokojnych i bezpiecznych. Konflikty zbrojne w różnych częściach globu ziemskiego, ataki terrorystyczne, częste katastrofy ekologiczne, czy wreszcie groźba nuklearnej zagłady ludzkości nie nastrajają optymistycznie

Dobrze jednak, że z tego ostatniego zdają sobie sprawę przywódcy, choć tylko niektórzy, państw mających arsenał atomowy

Jeden z pracowników naukowych Massachusetts Institute of Technology (USA) tak pisał niedawno o sytuacji, w jakiej znaleźli się Ziemianie: „Niebezpieczeństwo się zwiększyło, ponieważ znacznie więcej państw dysponuje bronią atomową”. I dalej w tym samym artykule: „Najprawdopodobniej nie przeżyjemy następnych dwudziestu lat. Coraz szybciej zmierzamy ku przepaści i obawiam się, że już nas nic nie zatrzyma”.

Ten pesymizm ma swoje uzasadnienie. Nie tylko on jeden tak sądził. Trzynastu ekspertów z różnych krajów, na pytanie szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk „Co by się stało, gdyby w ciągu kilku dni na półkuli północnej wybuchło 15 tysięcy zgromadzonych tu ładunków nuklearnych?”, odpowiedziało jednogłośnie: „Nikt by nie przeżył tego piekła.”

Trzeba wiedzieć, że według niektórych ocen już dwa lata temu mocarstwa atomowe posiadały w swych zapasach co najmniej 50 tysięcy głowic jądrowych. Łącznie ich siła równała się ponad 1,5 miliona takich bomb, jakie zostały zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki. To może przerażać!

W wielu krajach, zwłaszcza zachodnich, możliwość wybuchu totalnej wojny światowej próbuje kojarzyć się z przepowiedniami biblijnymi. Robi się o tym filmy; zespoły młodzieżowe śpiewają piosenki na ten temat. Używa się na określenie takiego kataklizmu słowa „Armagedon”. Pora wyjaśnić, skąd wzięło się budzące lęk i mające tak groźną wymowę pojęcie.

W Biblii występuje ono tylko jeden raz, w Objawieniu Św. Jana, czyli Apokalipsie, w rozdziale 16 (werset 13 – 16). Tekst ów brzmi tak: „I ujrzałem [wychodzące] z paszczy smoka i z paszczy Bestii, i z ust Fałszywego Proroka trzy duchy nieczyste, jakby ropuchy; a są to duchy czyniące znaki – demony, które wychodzą ku królom całej zamieszkanej ziemi, by ich zgromadzić na wojnę w wielkim dniu wszechmogącego Boga. […] I zgromadziły ich na miejsce zwane po hebrajsku Har-Magedon” (albo Armagedon). Ar-Magedon to grecki odpowiednik hebrajskiego terminu Har Megido, czyli góra Megido. Istnieją na terytorium dzisiejszego Izraela ruiny miasta Megido. Nie ma tu żadnej góry, jest tylko pagórek. Leżąca w pobliżu równina Ezdrelon także nie mogłaby pomieścić większej ilości wojsk, nie mówiąc o armiach całego świata (vide foto). Nazwa ma więc znaczenie wyłącznie symboliczne i może oznaczać „górę wojsk”, czyli większą ich liczbę; nie ma więc znaczenia geograficznego.

Czy zatem totalną wojnę nuklearną można uważać za biblijny Armagedon? W Armagedonie mają być zgładzeni tylko źli ludzie: „Występnych oddaje na pastwę miecza – wyrocznia Pana” (Ks. Jeremiasza 25, 31); „Złoczyńcy bowiem wyginą” (Psalm 37, 9); „Albowiem prawi posiądą ziemię, nienaganni będą na niej zachowani” (Ks. Przysłów 2, 21).

Na jakiej podstawie Armagedon utożsamia się z wojną totalną, w której śmierć mogą ponieść wszyscy – źli i dobrzy? Tak jak w Hiroszimie i Nagasaki nie zginęli tylko Japończycy, ale także Europejczycy (siostry zakonne) i Amerykanie (więźniowie). A tak w ogóle, to trudno uznać za sprawiedliwe pozbawienie w ten sposób życia niewinnych ludzi tylko dlatego, że mają inne poglądy, sposób myślenia, system polityczny, ustrój… Że należą do nacji, która przez to jest „nieprzyjazna”. Nowy Jork, Bali czy Moskwa to potwierdzają. Armagedon ma być wojną sprawiedliwą: „Rozsądzi biednych sprawiedliwie i pokornym w kraju wyda słuszny wyrok. Rózgą swoich ust uderzy gwałtownika, tchnieniem swoich warg uśmierci bezbożnego”. (Ks. Izajasza 11, 4).

W przeciwieństwie do wojny nuklearnej Armagedon nie ma zniszczyć Ziemi, ale na wieczność tych, którzy doprowadzają do jej zniszczenia: „Rozgniewały się narody, a nadszedł Twój gniew i pora na umarłych, aby zostali osądzeni […] i aby zniszczyć tych, którzy niszczą ziemię” (Apokalipsa 11, 18); „Sprawiedliwi posiądą ziemię i będą mieszkać na niej na zawsze” (Psalm 37, 29).

Nie tak dawno członkowie Narodowej Konferencji Biskupów Katolickich w USA oświadczyli, że potępiają jako niemoralne już samą groźbę użycia broni jądrowej. Jeśli niemoralne zatem jest już samo grożenie, to jak można nazwać za moralne i sprawiedliwe użycie tej broni, bez względu na okoliczności?

W znanej książce „The Fate of Earth” („Los Ziemi”) autor Jonathan Shell napisał o wojnie atomowej: „Byłaby to nie tylko zagłada ludzkości, ale także naszej planety – śmierć Ziemi”. Zamieszcza również takie stwierdzenie: „Ściśle z tym związanym i jeszcze poważniejszym w skutkach wypaczeniem religijnym jest szerzenie przez niektórych chrześcijańskich fundamentalistów poglądów, jakoby kataklizmem nuklearnym, którego wywołaniem grozimy, był Armagedon zapowiedziany w Biblii przez Boga”. I następne zdanie: „Zagłada spowodowana użyciem broni atomowej nie byłaby Dniem Sądu, w którym Bóg niszczy świat, tylko absolutnie bezsensownym i nieusprawiedliwionym unicestwieniem ludzi przez ludzi”.

Nieżyjący już prezydent USA Harry Truman napisał w swoich notatkach z 1958 roku, a niedawno odnalezionych: „Stoimy teraz w obliczu zupełniej zagłady. Dawni prorocy hebrajscy powoływali się na zniszczenie dokonane przez wody i sugerowali zgubę całego świata w ogniu. Otóż, taka katastrofa może być bliska, chyba że wielcy przywódcy tego świata zdołają jej zapobiec”.

Groźne memento byłego prezydenta USA sprzed ponad 60 lat jakże stało się aktualne w dzisiejszych czasach: ataków terrorystycznych, lokalnych konfliktów, nawet wojen, czy wreszcie groźby wojny islamsko – chrześcijańskiej, jak twierdzą niektórzy. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł

Cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia

Krzysztof Antoń

Proszę, czytaj również na portalu: netka.gda.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *