Na czarci urok

Fot. Jacek Cherek.

Promocja książki Kamila Prabuckiego „Do czorta!”, jaka odbyła się w Miejskiej Bibliotece Publicznej, miała wyjątkową oprawę

Prowadzącą była wiceprezydentka ds. społecznych miasta Tczewa, Joanna Grabowska. To nie pierwsza jej rola w tym charakterze, i z tym autorem.

Jeszcze jako Asia Grabowska jeździła z Kamilem Prabuckim po okolicznych wsiach, gdzie była moderatorką z nim spotkań oraz świadkiem sprzedaży przez niego promowanej debiutanckiej powieści „Sara”. Po drodze zdarzyło się też być im w Gniewie i w Gdyni, a także zawitać do restauracji YOU i do Fabryki Sztuk. W tej ostatniej placówce na promocję książki tego początkującego pisarza przyszło 8 (słownie osiem) osób, wliczając w to jego żonę, przyjaciółkę, pracownicę owego kulturalnego przybytku i dziennikarza lokalnej gazety. Była również prezentacja „Sary” w prywatnym domu na Żuławach, gdzie dyżurna prowadząca spotkania stała się tylko osobą towarzyszącą, taką „paprotką”, bo dotychczasową jej rolę przejęła piosenkarka Anja Orthodox.

Najciekawsze jest to, że Asia Grabowska prowadząc spotkania z autorem „Sary” na początku nie znała treści powieści. Przeczytała ją dopiero po kilku odbytych wspólnie prezentacjach, bo Kamil Prabucki nie podarował jej okazowego egzemplarza i była zmuszona sobie sama książkę kupić za 50 PLN. Ale dedykację dostała. Zaczynała się ona tak: „Kochana Asiu! ”. I dalej kilka zdań w tym stylu. Fotę strony książki z tą z dedykacją można znaleźć na Facebooku. Warto też dodać, że za wszystkie moderowania wieczorów autorskich Kamila Prabuckiego nie dostała od niego ani złotówki.

Promocji, tym razem owego nowego dzieła literackiego czyli „Do czorta!”, już jako wiceprezydentka, Joanna Grabowska dokonała na tczewskim Pchlim Targu, w pierwszych dniach czerwca, robiąc sobie fotę z Kamilem Prabuckim, trzymającym wspomnianą książkę w ręce. Rzucało się w oczy, że jest między nimi tak ważna, we wzajemnych relacjach bardzo bliskich sobie osób i współpracujących ze sobą, silna chemia, bo zdjęcie było takie z gatunku „przytulaśnych”. Zostało ono potem wrzucone na oficjalny profil na Facebooku prezydenta Tczewa, Łukasza Brządkowskiego.

Ale swoją premierę książka miała pod koniec marca w hotelu VELA. Oprawa wydarzenia była bardzo rozbudowana, bo i jej autor prezentował swoje dzieło, i wokalnie uatrakcyjniły wieczór Agata Sowa i Julia Ziółkowska, i poczynili zaszczyt Kamilowi Prabuckiemu swoją obecnością i Łukasz Brządkowski, i Joanna Grabowska, od 7 maja prezydent i wiceprezydentka Tczewa. Ta ostatnia bardzo wylewnie i czule, jak nikt inny poza nią, pogratulowała autorowi tego literackiego dokonania. Tyle tytułem wstępu i wprowadzenia w temat spotkania z autorem powieści „Do czorta!”.

Zanim doszło do prezentacji powieści w MBP, na profilu Kamila Prabuckiego na FB ukazał się post, w którym on i wiceprezydentka ds. społecznych miasta Tczewa, Joanna Grabowska zapraszali na tę imprezę. Post był zatytułowany: „SPOTKANIE AUTORSKIE z Joanna Grabowska”, a owo zdanie zostało zakończone dwoma czerwonymi sercami. Chcąc się dowiedzieć, co znaczy ten emotikon, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Google’a zapytanie i wszystko będzie jasne. No i też kto miał być tym bohaterem wieczoru – Prabucki czy Grabowska? Oboje siedzieli w jakimś pokoju przy tak zwanej ławie. Ona, wypowiadając swoją kwestię, prawie na niej leżała, bo siedziała za daleko od mebla. Potem dodał swoje trzy grosze, będąc w owym pomieszczeniu w czapce, Kamil Prabucki. Wszystko to miało wyraźne cechy lekceważenia tych wszystkich, do których miało zaproszenie być – podobno – skierowane.

Pani wiceprezydentka w roli dziennikarki przeprowadzającej wywiad z „pisarzem” miotała się okrutnie, bo widać było, że promowanej powieści nie przeczytała i tak dokładnie jej treści nie zna.

Przepytywany na okoliczność popełnienia literackiego wytworu, przedstawiający się, jako pisarz, copywriter, autor podcastów i lektor, jak przystało na tę ostatnią specjalność z dużym narcystycznym samouwielbieniem cyzelował każde wypowiadane przez siebie słowo. I to, co było widać, i słychać, sprawiało mu dużą przyjemność. A mówił dużo, także o trudzie tworzenia literatury, jaka by ona nie była. Gwoli uzupełnienia: przez cały czas miał na głowie czapkę, bo mu pewnie było zimno.

Jak zatem można krótko scharakteryzować to, co napisał w książce „Do czorta!” Kamil Prabucki ? – to pseudoliteracki i pseudointelektualny bełkot, wciśnięty w irracjonalną fabułę, nawiązującą – podobno – do polskiej rzeczywistości. I nie odbiega to od poziomu infantylności audycji nadawanych z bunkierstudia na antenie Dzikiegoradia. Taka jest opinia wielu czytelników.

W tym spotkaniu z literaturą wzięło udział raptem kilkoro uczestników. I to mimo tego, że impreza była szeroko reklamowana w sieci (na profilu wiceprezydentki aż w czterech miejscach), a tu taka frekwencyjna klapa. Zainteresowanie wywołała u miłośników fantastyki; były pytania i zakupy książki. „Sara”, która przy okazji też była promowana, nie wzbudziła większego zaciekawienia. Potem rącia, przywiędła róża i finis coronat opus.

Na koniec pytanie: czy rzeczywiście wiceprezydentka Joanna Grabowska ma tak małą pensję, że musi dorabiać po godzinach jako prowadząca spotkania autorskie pisarza – debiutanta Kamila Prabuckiego? I w dodatku odbiera chleb Oli Kęprowskiej, profesjonalnej dziennikarce.

Krzysztof Antoń

(K.N.)

Proszę, czytaj również na portalu: netka.gda.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *