Na ilustracji: Plakat, informujący o otwarciu plaży dla naturystów. Źródło: Urząd Miejski w Łebie.
Nic wstydliwego ?
Przeciwnicy ruchu naturystycznego, podając wiele argumentów uzasadniających ich przekonania, podpierają się również historią ludzkości. Twierdzą, że nagość w każdej postaci uznawano za coś nieobyczajnego. A jak było naprawdę?
Pewne jest, że praludzie nie nosili żadnych okryć. Przyczyniały się do tego warunki atmosferyczne, jakie panowały na Ziemi w czasach pojawienia sie człowieka. Najstarszy dowód kultury materialnej, tak zwana Venus z Willendorfu, przedstawia statuetkę kobiety nagiej. Informacje o ubiorze praojców dostarcza także Biblia: „A byli oboje nadzy, Adam i żona jego; a nie wstydzili się” (Mojż.2,25). W jednej z prac magisterskich pisanych w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej jest taki do tego komentarz: „Sprzyjały temu ich doskonała niewinność oraz klimat dostosowany do potrzeb ciała ludzkiego. Wstyd jest wynikiem grzechu, winy”. Stary Testament podaje wiele innych zachowań czy czynności mówiących o tym, że nagość nie jest naganna, jest czymś zwyczajnym.
Ochłodzenie, jakie nastąpiło w epoce lodowcowej (w Biblii moment ten symbolizuje potop) zmusiło ludzi do okrywania ciała z powodów czysto fizjologicznych – ochrony przed zimnem.
Rozwój cywilizacyjny człowieka nie zmienił humanistycznego spojrzenia na nagość. Z oglądu malowideł czy rzeźb najstarszych ludów basenu Morza Śródziemnego wynika osąd, że nie stanowiła ona ani tabu, ani nic wstydliwego. Nie wpłynęło to jednak, jakby można by sądzić dzisiejszą miarą, na rozluźnienie obyczajów w sprawach płci. Przeciwnie. Penalizacją były objęte te występki, które obecnie w wielu krajach, zwłaszcza w tych wysoko rozwiniętych, pozostają bezkarne jak np. zdrada małżeńska czy kazirodztwo. Kodeks Hammurabiego, prawo hebrajskie czy staroegipskie Tot przewidywały za ich popełnienie nawet karę śmierci.
W starożytnej Grecji ciało ludzkie w naturalnej postaci traktowano jako ideał artystyczny. Przedstawiane wizerunki jej nagich mieszkańców na ścianach domostw, czarach czy innych naczyniach są pozbawione wszelkiej pruderii, mimo iż niekiedy może razić współcześnie dosłowność czy nawet jednoznaczność przedstawianych scen o charakterze erotycznym. Istniejący na tym obszarze kult ciała, zwłaszcza kobiecego, liberalizował wiele zasad. Miedzy innymi dopuszczano do tego, by młode Greczynki mogły na igrzyskach występować bez żadnych szat okrywających ich ciała. Spartańska kodyfikacja Likurga zezwalała na publiczne ukazywanie genitaliów „w celu przyzwyczajania płci przeciwnej do ich widoku”. Dlatego też nikogo nie dziwiło obnażanie się Spartanek. Na Krecie Knossyjki nosiły suknie, które całkowicie odkrywały i eksponowały biust.
Słynny puchar, uznawany później za najpiękniejszą –ze względu na swój kształt – antyczną czarę, wykonany przez rzeźbiarza Praksytelesa jest niczym innym, jak wiernym odwzorowaniem piersi pozującej mu do pracy modelki.
Ale i w tym kręgu cywilizacyjnym ostro represjonowano wszelkie uchybienia dotyczące obyczajności, w tym między innymi dopuszczania się zdrad małżeńskich.
W czasach rzymskich traktowano nagie ciało także jako coś bardzo zwyczajnego, nie wzbudzającego niezdrowych emocji. Motywami o treści erotycznej chętnie posługiwano się przy zdobieniu ścian domostw. Do dziś zachowały się wspaniałe atellany czy mimu, które niektórzy uważają za prawie pornografię. Nazwę seks wymyślono także w Rzymie. Określenie „sexus” znaczyło początkowo u Cycerona naturalne różnice między kobietą i mężczyzną.
Daleki Wchód w dosłownym przedstawianiu erotyki i nagości jest dla nas, współczesnych nieprawdopodobnie wulgarny. Płaskorzeźby z zespołu świątyń w Khajuraho wywołują dzisiaj u oglądających często rumieniec zażenowania, a w czasach gdy je tworzono, były one zupełnie czymś naturalnym.
Ale wracając do Europy. Od IV wieku p.n.e. szczerą ,naiwną płciowość zaczyna zastępować intelektualizujący erotyzm, a potem już tak zwany wyrafinowany seksualizm. Następujące procesy urbanizacyjne sprawiają jednak, że nagość zaczyna się traktować nietolerancyjnie. Seks jako taki bywa potępiany, potępia się także łączoną z nim nagość. Wynika to z uwarunkowań pozabiologicznych, związanych z ocenami moralnymi, etycznymi i estetycznymi. Klasycznym przykładem takiego stanowiska było kaleczenie posągów antycznych, poprzez obtłukiwanie im genitaliów i innych elementów „wstydliwych”, co miało swój początek w 415 roku p.n.e.
Początki chrześcijaństwa wbrew obiegowym opiniom nie wpłynęły w sposób istotny na ocenę nagości. Znamienne z tego okresu jest zdanie wypowiedziane przez świętego Klemensa z Aleksandrii: „Dlaczegóż miałbym się wstydzić części ciała, których Bóg nie wstydził się stworzyć. Wstyd leży w koszuli”. Dziesięć wieków później podobnie odniósł się do tego problemu teolog chrześcijański dr Henry Brandt: „Bóg nie uczynił ludzkiego ciała z części dobrych i złych; wszystkie jego części są dobre”.
Co prawda naukowe potraktowanie grzeszności ciała przez świętego Augustyna w myśl prostej tożsamości: kobieta – ciało – zło, jako że Ewa była przyczyną powstania grzechu pierworodnego, teoretycznie potępiało wszelka nagość. W praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Charakterystyczny był faktyczny stosunek Kościoła do takich przejawów erotyki jak prezentacje graficzne i literackie. Aż do końca XV wieku nie interesował się on nadmiernie artystycznym uzewnętrznianiem nagości. Co więcej, sam chętnie wykorzystywał pewne jej elementy do swoich celów. Z rzeźb i reliefów na portalach romańskich i gotyckich katedr można ułożyć album, który mógłby wprawić w zakłopotanie specjalistów od klasyfikacji czy to, parafrazując powiedzenie Jeana Cau, jeszcze ciało, czy już mięso.
Cała ikonografia chrześcijańska posługiwała się w tym okresie bez żenady nagością. Przykład: kochanka Karola VII, Agnieszka Sorel bardzo lubiła publicznie demonstrować swój biust, nosząc specjalnie w tym celu skrojone suknie. W jednej z takich sukien, obnażającej całą jej lewą pierś pozowała w roku 1450 malarzowi Jeanowi Fouquet do portretu Madonny. Obraz ten wisi do dziś w jednym ze skrzydeł ołtarza w kościele w Melun.
Zbliżone upodobania do panny Sorel miała Izabella Bawarska, która już w XV wieku wprowadziła oficjalna modę na suknie z dekoltami do pasa. Również córka Adolfa II, królowa Krystyna w swoim mieszkaniu w Rzymie nawet dostojników kościelnych przyjmowała – jak byśmy dziś powiedzieli – topless.
Epoka renesansowa na wzór grecki zaczęła gloryfikować piękno, szczególnie kobiecego, ciała. Za Simone Signorelli, który pierwszy namalował obraz nagiej kobiety, zaczęli czynić to i inni. I to nie tylko z „nudystycznej” szkoły weneckiej z Giorgione na czele, ale z całej Europy. Nakaz artystyczny malowania aktów stał się powszechny. Ludzie tak szybko przyzwyczaili się do tego, że przestało to być gorszące dla kogokolwiek.
Wstąpienie na tron papieski zwierzchnika inkwizycji Gianpietra Carrata jako Pawła IV wprowadziło istotne rygory w możliwości prezentowania nagiego ciała, nawet w formie malarskiej. Nakazał on domalować opaski na miejsca intymne postaciom „Sądu Ostatecznego” w Kaplicy Sykstyńskiej.
Dopełnieniem restrykcyjnego podejścia do spraw płci były postanowienia Soboru Trydenckiego (1545 – 1563). W 1564 roku papież Pius IV bullą „Domini Gregoris” eliminował nagość z oficjalnej sztuki. W ślad za tym i w innych krajach zaczęto ją penalizować. I czy to w postaci „naturalnej”, czy w postaci wytworu artystycznego. W 1642 roku Ferdynand III zabronił na terenie Prus handlu wizerunkami „nie odzianych ludzi”. Gandawa w XVII wieku zakazała swym mieszkańcom publicznego mycia się w rzekach. Francuskie Stany Generalne w 1789 wydały przepisy zabraniające między innymi nagich kąpieli w Sekwanie. Dekretem z 22 lipca 1791 roku zakazano we Francji „zamachu, poprzez rozwiązłe obyczaje, na wstydliwość kobiecą”. W tym okresie wszystko, co łączyło się z nagością, traktowano jako element zagrażający państwu.
Początki XIX wieku to ponowna eksplozja erotyzmu we wszelkiej postaci. W niektórych kręgach społecznych dochodziło na tym tyle do jawnych wynaturzeń. Ale koniec XIX wieku charakteryzował się znowu skrajną ascezą obyczajową. Oficjalną nagość zaczęto karać. Skandalem było wystawienie „Śniadania na trawie” Edouarda Maneta. Skandalem okrzyknięto umieszczenie na frontonie opery w Paryżu rzeźb nagich tancerek dłuta Jeana-Baptisty Carpeuxa.
Leon XIII w encyklice „Oficjorum Ac Minorum” gromił nagość i erotyzm. Ciało stało się oficjalnym tabu. Kobiety „nie miały” ani nóg, ani piersi. Badania lekarskie prowadzono przez ubrania i to w obecności matki lub męża pacjentki. Nawet małżonek nigdy nie widział żony tak, jak ją stworzyła natura. Teoria Thomasa Malthusa przeludnienia Europy spowodowała lęk przed nadmiernym, niepohamowanym przyrostem naturalnym. „Nie można dopuścić do tego poprzez drażnienie zmysłów nagością” – była to zasada, którą realizowano konsekwentnie.
Początki XX wieku, rewolucja w Rosji i powstanie państwa opartego na nowych zasadach spowodowało w społeczeństwach burżuazyjnych starego kontynentu obawę przed rozprzestrzenieniem się tego rodzaju przemian społecznych. Może dziś wyda się to śmieszne, ale w argumentacji „przeciw” straszono także rzekomymi zmianami, jakie mogą się dokonać w sferze obyczajowej. Obok anegdotycznej „wspólnoty żon” powielano skutecznie i takie informacje: „Rząd (radziecki) nagradza apostołów bezwstydu, którzy bez odzieży paradują w miejscach publicznych”.
Lata 20-te i 30-te naszego wieku to oficjalna merkantylizacja nagiego ciała kobiety. Prekursorką striptizu była podobno biblijna Salome, której popisami zachwycił się jej ojczym Herod tak, że nagrodził ją za występ ściętą głową świętego Jana Chrzciciela. Ale naprawdę ojczyzną publicznego się rozbierania za pieniężną gratyfikację jest USA. Tam, w trakcie wykonywania numeru tanecznego podczas przedstawienia rewiowego, jednej z girls spadł stanik, a że ręce miała zajęte, występ zakończyła bez niego. Publiczności tak to się spodobało, że w następne wieczory tancerka musiała pomagać przypadkowi, by biustonosz spadał na podłogę. I tak to się zaczęło. Ale w niektórych stanach jeszcze w roku 1936 striptizerki karano więzieniem za ich występy.
Start publicznych „rozbieranek” w Polsce miał mieć miejsce podobno już w latach dwudziestych ubiegłego wieku. W warszawskiej „Adrii” pewna odważna pani pozbawiała się zupełnie odzieży, co prawda za półprzezroczystym parawanem, ale jednak. Jako rozrywka(?) w polskiej gastronomii zadomowił się striptiz w latach 60-tych. Najpierw były to popisy cudzoziemek, potem już Polek.
Innym przejawem kupczenia nagością były fotografia i film. Pierwsze akty kobiece utrwalone przy pomocy tych środków technicznych mają tyle lat, ile sam wynalazek dagerotypii i fotografii odwracalnej. Jednym z pierwszych filmów niemych była mini-scenka – rozbierające się kobiety i ich kąpiel. Współczesny film dość często przyciąga widza epatowaniem nagością. Wiele produkcji polskich z lat słusznie minionych miałkość scenariusza nadrabiało środkami formalnymi – rozbieraniem aktorów („albo umiera, albo się rozbiera”), a zwłaszcza aktorek. Po raz pierwszy wystąpił taki epizod w filmie „Młodość Chopina” z roku 1952 z udziałem gołego biustu Hanny Skarżanki. Dziś trudno by znaleźć aktorkę z tamtego czasu, z lat 70. czy 80. ubiegłego wieku, która nigdy nie rozebrała się przed kamerą. W tym miejscu można sobie darować prezentacje teatralne.
Czy zatem we współczesnym świecie są jakieś przejawy naturalnego, nie komercyjnego traktowania nagości?
Wśród około 200 plemion Indian zamieszkujących dorzecze Amazonki prawie u wszystkich chodzenia nago lub prawie nago jest rzeczą zwyczajną i codzienną.. Nie wpływa to bynajmniej na jakieś rozpasanie seksualne. Podstawową strukturę społeczną stanowi w zasadzie monogamiczna rodzina. Zdrady małżeńskie w naszym pojęciu nie zdarzają się prawie wcale, bowiem nie jest to tolerowane przez współplemieńców. Zwyczaje takich społeczności jak Mehinacu, Yanomanów czy Kamayurów stanowią tego dobitny przykład. Podobnie sprawy się mają u australijskich Aborygenów. Wysoka temperatura otoczenia sprawia, że także nie używają oni odzieży, co nie wpływa na trwałość związków małżeńskich. Obowiązuje dożywotnia monogamia.
W wielu krajach Afryki, Indochinach czy Indiach publiczna nagość nie szokuje, ani nie wywołuje dezaprobaty otoczenia. W tym ostatnim kraju kobiety z niektórych kast zobowiązane są do chodzenia z odkrytym biustem. Wędrownego świętego mędrca poznaje się i po tym, że nie używa on zupełnie odzieży.
Eskimosi obu płci wewnątrz swoich jurt przebywają całkowicie au naturel i nie widzą w tym nic niestosownego. Koedukacyjna golizna występuje w szczególnych okolicznościach w krajach naszego kręgu kulturowego. Jest wtedy czymś zwyczajnym. Finowie w saunach czy Rosjanie w baniach bywają całymi rodzinami czy grupami znajomych i przyjaciół. Swoje nagie ciało traktują wtedy jako coś naturalnego, co nie wpływa negatywnie na człowieka. Czy zatem naturyzm w swej obecnej formie, to coś nowego i niezwykłego? Wydaje się, że ten tekst chyba dał na to pytanie jednoznaczną odpowiedź. Być może informacje w nim zawarte stały się pewnym usprawiedliwieniem dla tych tczewian, którzy bywają na plaży „N” na gdańskich Stogach, w niektórych publicznych i prywatnych saunach czy w gdyńskich klubach jakuzzi.
Krzysztof Antoń
Czytaj również na portalu: netka.gda.pl