Fot. Krzysztof Antoń.
Swego czasu grupa prawicowych posłów na czele z Beatą Kempą z Suwerennej Polski optowała za tym, by Sejm przyjął uchwałę obligującą ministra administracji i cyfryzacji do wprowadzenia przez niego działań powodujących utrudniony dostęp do portali przeznaczonych dla dorosłych internautów. Niedawno ten pomysł pojawił się ponownie w przestrzeni publicznej, który przewidywałby rejestrację amatorów programów nie dedykowanych dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia. Czyżby miał to być powrót do cenzury prewencyjnej?!
Przytomność znakomitej większości wybrańców narodu sprawiła, że wtedy ten pomysł upadł. Znów powstałaby sytuacja, iż władza wie lepiej, co jest dla obywatela korzystne, a co nie. W tym miejscu warto zacytować słowa karnisty z UMK w Toruniu prof. Mariana Filara, który doktoryzował i habilitował się z obsceników: ”Pornografia to jest nic”.
A rodacy chętnie zaglądają na internetowe strony xxx. Czyni tak regularnie prawie 48 proc. Polaków i ponad 24 proc. Polek. Czeka na nich kilka portali serwujących erotyczną rozrywkę. Ten największy oferuje więcej niż 150 bloków tematycznych zawierających około 200 tysięcy filmów różnej długości – od 10 minut do ponad godziny.
Mający specjalną klawiaturę i komputer czytający cyrylicę mogą korzystać z serwisu rosyjskiego. Tam też produkcje upakowano w bloki. Jest ich mniej niż w tym bezpłatnym polskim. Największym powodzeniem cieszą się filmy o tematyce „czworokąty”, mający średnio ponad milion odsłon. Fabułka takich filmików jest prościutka: dwie pary spotykają się „na mieście”, albo przychodzą w odwiedziny. Krótka konwersacja po rosyjsku (tłumaczenie angielskie jest też), przenosiny na szerokie łóżko lub kanapę, wzajemne pozbywanie się odzieży, obowiązkowe fellatio i zabawy w parach z wielokrotną wymianą partnerów. A wszystko w jakości 4K.
W tym miejscu warto wspomnieć, że pornografia uzależnia, a w dodatku u oglądających trzeba doszukać się dewiacji pod nazwą skoptofilia. Poza tym u widzów nieletnich może powstać rodzaj imprintingu, co zazwyczaj zaburza ich życie intymne gdy dorosną.
„Czworokąty” bywają i u nas, w realu. Przyznaje się do takich praktyk prawie 5 proc. małżeństw. A partnerów poznają w necie, w pracy, wśród znajomych, dalszej rodziny, sąsiadów… Jeden z portali kojarzących pary do figur geometrycznych chwali się 860 tysiącami ofert. Są wśród nich także z naszego terenu – nie tylko z Trójmiasta, ale także z Malborka, Starogardu i…z Tczewa. Tych pochodzących z tego ostatniego miasta można znaleźć – wg informacji administratora – prawie 50.
Dobrym miejscem do poznawania nowych partnerów do zabaw alkowianych jest plaża naturystyczna. Jej bywalcy, a stanowią oni około 15 procent populacji czyli niecałe 2 miliony, nie tylko doznają przyjemności z nieskrępowanego niczym kontaktu z naturą, ale także zaspokajają swoje seksualne pragnienia. Co prawda tylko 5 procent o tym mówi głośno, a te 95 pozostałe się do tego nie przyznaje. Są wśród nich fetyszyści, ekshibicjoniści, oglądacze (w całej populacji 42 proc. pań i 68 proc. panów) i dotknięci zespołem Vadima. To mężczyźni, jest ich nieco więcej niż 38 procent, którzy pokazując swoją panią nago, bo to im sprawia przyjemność, choć doznają z tego powodu dodatkowo cierpienia. I to też jest im konieczne dla zaspokojenia ich pragnień. Takich samych dewiacji można doszukać się także u preferujących wspomniane „czworokąty” i inne „wielokąty” czyli u swingersów.
Ostatnio Internet pęka od produkcji autorów dotkniętych kandaulezizmem (synonim zespołu Vadima). Panowie wrzucają tam ”nagie” foty swych żon lub dziewczyn i mają z tego satysfakcję. Zastanawiać może jeszcze jeden fakt dotyczący tym razem nastolatek: prezentowanie swych seks-foci w sieci. Czyżby tak objawiał się u nich rodzaj ekshibicjonizmu, a może to tylko głupia moda?
Nie jest dewiacją homoseksualizm, ale inną formą realizacji płciowości. Wśród Polaków rozpowszechniony on jest w odsetku nieco mniejszym niż 5 procent. Wśród Polek, wliczając w to „Bi”, jego występowanie bywa większe niż u rodaków, ale nie przekracza 10 procent.
Medycyna zna ponad 50 dewiacji, czyli odchyleń od normy, które zaspokajają i dają satysfakcję seksualną nimi dotkniętych w sposób niezgodny z zachowaniami związanymi z prokreacją, choć wcale nie muszącymi do niej prowadzić. Gdyby policzyć tych wszystkich, którzy mają wspomniane zaburzenia w sferze erotyki (odejmując od tego między innymi dzieci, seniorów i niektórych niepełnosprawnych), wyjdzie na to, iż ponad 100 procent Polek i Polaków ma jakieś ułomności w tym obszarze. Ta wielkość wynika stąd, że u niektórych występuje więcej niż jedna dewiacja.
Chcących dowiedzieć się więcej na temat przedstawiony w felietonie, należy odesłać do publikacji profesorów: Kazimierza Imielińskiego, Zbigniewa Lwa-Starowicza i Zbigniewa Izdebskiego. Niżej podpisany też popełnił o tym kilka artykułów, które można znaleźć w archiwalnych numerach tygodnika „Wybrzeże”.
Krzysztof Antoń
Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl