Zimne żony

Źródło ilustracji: Krzysztof Antoń.

Wśród kilkunastu przyczyn, które prowadzą do zachwiania harmonii w małżeństwie, a przez to do częstych konfliktów, sytuacji powodujących zadrażnienia, zatargi i groźby rozbicia związku – wielu naukowców na pierwszym miejscu wymienia kobiecą oziębłość płciową (seksualną)

Zainteresowani tym tematem badacze sugerują, że dotkniętych jest nią 70 – 80 procent wszystkich pań. Najniższe wartości podawane w opracowaniach naukowych oscylują w pobliżu 40 procent.

Jakby na to patrzeć, zjawisko ma szeroki zasięg i z tego też powodu społeczne znaczenie. Niestety, do tej pory nie było ono w Polsce przedmiotem poważnych, kompleksowych badań, nie licząc wyrywkowych opracowań. Na marginesie: pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku problemem tym szeroko zainteresowali się specjaliści w ZSRR.

Z drugiej strony, dobrze pojęta ochrona zdrowia matki – o czym się ostatnio dużo pisze w kobiecej prasie kolorowej i poradnikowej – wymaga uwzględnienia wszystkich możliwych czynników, jakie powinny sprzyjać zachowaniu tego zdrowia lub mu szkodzić. Jego zakres obejmuje także niedostatki natury psychicznej, mogące prowadzić często do zaburzeń nerwicowych. A u kobiet cierpiących z powodu oziębłości seksualnej, wtórnie rozwijając się dolegliwości o takim właśnie charakterze. Pojawiają się różnorakie kompleksy małowartościowości, wpływające negatywnie na psychikę. Stąd też wynika istotne znaczenie wspomnianego typu anomalii w sferze seksu – zagrożenie dla zdrowia psychicznego kobiety i matki, zagrożenie trwałości rodziny, zagrożenie środowiska, w jakim wychowują się dzieci.

Do dziś nie ustalono jednoznacznie, jak powinna brzmieć definicja oziębłości. Istnieją co prawda jej cztery stopnie (Anglosasi wyróżniają trzy), które określają rozmiar zmian w zachowaniach kobiety w przypadku pojawienia się u niej negatywnych odczuć w zakresie życia intymnego. W języku potocznym mówi się najczęściej o kobiecie „zimnej”, „chłodnej”, „bez temperamentu”. W zasadzie wszystkie te terminy wyrażają stan zmniejszenia lub zaniku potrzeb seksualnych oraz brak osiągania satysfakcji podczas intymnych kontaktów.

Anonimowe badania ankietowe, losowo wybranych przedstawicieli męskiej populacji w Polsce, przyniosły informacje, że 65% mężczyzn odczuwa niedosyt we współżyciu ze swoją partnerką; częstotliwość zbliżeń jest mniejsza niż potrzeby. Sytuacja odwrotna występuje tylko u pół procenta panów.

Inna sonda dała takie wyniki: 35% kobiet przyznaje się do udanego życia seksualnego, a około 65% (co za zbieżność liczb z podanymi wyżej) narzeka na zaburzenia w tej sferze. Istotne jest to, że prawie wszystkie te niedomagania powoduje wspomniana oziębłość. Jedna trzecia kobiet z tej grupy twierdzi, że są to tylko trudności przejściowe, powstałe jako odpowiedź na określoną sytuację, której zmiana przywróci stan prawidłowy.

Coś w tym jednak jest, iż coraz więcej pań odczuwa ten szczególny chłód. W matrymonialnych ogłoszeniach prasowych pisanych przez kobiety często można znaleźć zastrzeżenie: partner ma być „obojętny seksualnie”. W biurach zajmujących się kojarzeniem małżeństw zazwyczaj tylko panie wyrażają życzenie, by kandydat na współmałżonka był „niezainteresowany seksem”.

Społeczne skutki takiej postawy sporej grupy przedstawicielek płci pięknej są różnorakie, o znacznym ciężarze gatunkowym. Dość rozpowszechnione w naszym społeczeństwie nadużywanie alkoholu w wielu przypadkach stanowi kompensatę niewydolności płciowej mężczyzny (tak, tak!), jak również bywa następstwem niezaspokojenia i niedosytu w bliskich kontaktach z żoną – jako swego rodzaju substytut. Związany z tym brak szczególnego komfortu psychicznego powoduje drażliwość u mężczyzny, mniejszą sprawność intelektualną, a także gorszą wydolność fizyczną.

Konsekwencją „twardej” postawy kobiety wobec erotycznych potrzeb współpartnera jest bardzo często zdrada małżeńska – mężowie „idą na bok”, do tych 40% kobiet, które mają „normalne” czy nawet zawyżone zainteresowanie seksem.

Poczynania te z konieczności służą zaspokojeniu potrzeb mężczyzny, ale podstawowy związek jest nadal traktowany jako trwały – ze względu na dzieci, wspólny majątek, wygodę, przyzwyczajenia i nawet… uczucie; także więź intelektualną, środowiskową. W takich sytuacjach zdarza się, że obojętność żony pozbawia ją wyobraźni i zupełnie bagatelizuje ona „wyskoki” męża. Innym kobietom to uwolnienie się od przykrego dla nich obowiązku współżycia sprawia wyraźną ulgę i przyjemność. Nie są to przypadki rzadkie.

Może jednak dojść do rozpadu stałego układu i co wtedy? Rozwód – rozbicie domu, rodziny. Pocieszając zdenerwowane już panie należy zaznaczyć, iż większość przypadków, o których mowa, to tzw. oziębłość sytuacyjna czyli kłopoty uwarunkowane środowiskowo. Jeśli te ustąpią – przyjdzie „normalne” zainteresowanie kobiety sferą seksualną. Co zatem powoduje taką przejściową do tego niechęć? Przyczyn jest kilka. Tworzą one pewne grupy.

– Przede wszystkim lęk – przed ciążą; obawa przed możliwością zauważenia intymnej sytuacji partnerów przez inne osoby, co może nastąpić często w przypadku ich trudnej sytuacji mieszkaniowej.

– Niewielkie pożądanie związane z nieodpowiednim nastrojem, przygnębieniem, przemęczeniem fizycznym lub psychicznym, kłopotami codziennymi, zróżnicowanym stanem hormonalnym organizmu kobiety w przebiegu cyklu miesięcznego, zaburzeniami endokrynologicznymi.

– Zainteresowanie erotyczne, a nawet miłość, skierowana – również na odległość – do innego mężczyzny niż ten, z którym kobieta utrzymuje cielesne kontakty.

– Ból fizyczny podczas tych kontaktów – w następstwie urazu, porodu, operacji, warunków anatomicznych.

– Istnienie konfliktów zależnych od partnera; jego niska kultura współżycia, alkoholizm, brak zachowania przez niego elementarnych zasad higieny, niedoświadczenie, nieporadność w poczynaniach, egoizm.

Spora grupa wszystkich tych kobiet odczuwa paniczny strach przed ciążą, a mimo to nie stosuje żadnych racjonalnych środków i sposobów jej zapobiegania. Sądzi się – na podstawie badań socjologicznych – że prawie w 75% polskich małżeństw postępuje się lekkomyślnie (metoda „jak się uda”) lub uznaje tylko mało skuteczne środki antykoncepcyjne. Następstwem tego jest często nieplanowana, niechciana ciąża, której sprowokowany abort rodzi w kobiecie stresy o dużym nasileniu – oziębłość zaś zaczyna jeszcze bardziej zwiększać ich natężenie.

Mające szerokie zastosowanie i bardzo skuteczne doustne środki antykoncepcyjne, likwidujące lęk przed ciążą, powinny wyzwalać pożądanie seksualne. Jedne ze składników tych tabletek hormonalnych – gestageny, działają w kierunku jego zmniejszania, mimo że inne składniki, estrogeny (przede wszystkim estradiol), lub ich niesterydowe odpowiedniki – stilbeny, pośrednio wzmagają aktywność seksualną kobiety. W ostatecznym bilansie: na dwie kobiety, które odczuwają w trakcie przyjmowania tych specyfików zwiększone libido, trzy mają je zmniejszone.

Dużo gorzej jest wtedy, gdy brak zainteresowania płcią męską wynika z przypadłości określonej jako oziębłość utrwalona. Ta sytuacja jest poważniejsza: trudniej doprowadzić do normy. Jakie jest podłoże tej odmiany „chłodu”?

Nieświadome czynniki psychiczne na przykład: ukryte tendencje dewiacyjne; lęk przed własnymi odczuciami; urazy związane z życiem seksualnym – w dzieciństwie i wczesnej młodości; niewłaściwa sytuacja rodzinna – skłócone małżeństwo rodziców, rozbita rodzina, brak ojca lub matki; czynniki społeczne, religijne, środowiskowe związane z wpojonym fałszywym i negatywnym stosunkiem oraz postawami wobec życia seksualnego, a także do mężczyzn w ogóle.

Większość tych nieszczęśliwych kobiet wychowywała się w konfliktowych środowiskach rodzinnych, gdzie sprawy seksu traktowane były jako tabu, groźne zjawisko, służące „egoizmowi” partnera. Duża ich liczba miała trudności w kontaktach z płcią przeciwną. Inicjacja seksualna prawie zawsze kojarzy się im z przykrymi przeżyciami – wymuszeniem, brutalnością mężczyzny, jego niską kulturą. Zdecydowanie się na ten krok podyktowane było nie tyle uczuciem do partnera, ale potrzebą zatrzymania go przy sobie, ciekawością, chęcią dorównania koleżankom. W takich przypadkach ten „pierwszy raz” stawał się urazem psychicznym i cielesnym. Działały tu – jako doznania towarzyszące – wstyd, obawa, lęk, żal. Powstał brak akceptacji, wroga postawa wobec życia seksualnego, która spowodowała w późniejszym okresie rozwój trwałej oziębłości. Podobnie może wpływać na niechęć do mężczyzn przeżycie silnego wstrząsu, jakim bywa choćby zgwałcenie.

Reasumując: trzeba stwierdzić, że trudno zawsze znaleźć jednoznaczny powód „braku temperamentu” u kobiety. Najczęściej jest to wynikiem nałożenia się na siebie kilku przyczyn i mechanizmów.

Istnieje też wiele chorób organicznych, powodujących zanik lub spadek aktywności płciowej (między innymi w cukrzycy, niedoczynności tarczycy i w niektórych schorzeniach psychicznych).

Coraz powszechniejszy nałóg palenia tytoniu, wpływając negatywnie na funkcje wydzielnicze gonad (gruczołów płciowych – jajników), w konsekwencji przyczynia się do zmniejszenia potrzeb seksualnych palących.

Czasem u podłoża braku zainteresowania intymnymi kontaktami z mężem leżą powody zawarcia związku małżeńskiego zupełnie bez motywów erotycznych – tylko z rozsądku: „ma dobry charakter”, „ma pieniądze”, „jest na dobrym stanowisku”, „nie chcę być starą panną”… Albo też małżeństwo, w którym jest mało wzajemnego uczucia, zawarte z konieczności – na skutek presji otoczenia, rodziny, lęku przed skandalem z powodu przedślubnej ciąży.

Oczywiście, trzeba z tych wszystkich rozważań wyłączyć kobiety, które z racji wieku i małego doświadczenia życiowego nie mają jeszcze wykształconych dostatecznie silnie potrzeb seksualnych. Zwłaszcza dotyczy to tych, których obecny partner jest ich pierwszym; gdy nie potrafi rozbudzić erotycznie swej małżonki, sam dziwiąc się przy tym, że jest ona pozbawiona temperamentu.

Jak zatem wygląda leczenie i zapobieganie w trwałych układach partnerskich? Istotne jest unikanie i likwidowanie przyczyn, które powodują negatywne postawy wobec seksu jako takiego. Może być w tym pomocna nawet szczera rozmowa małżonków. W Rosji organizuje się kursy psychoterapii i psychopedagogiki dla tych mężczyzn, których żony cierpią na wszelkie zaburzenia odczuć bliskich kontaktach z partnerem. Może by tak u nas?

Teoretyczne przygotowanie pomaga budować w układzie małżeńskim takie sytuacje, które działają stymulująco na wyobraźnię, stwarzają pewien komfort psychiczny, pomagają „się zapomnieć”.

Kto ma do tego przygotować, kto ma pomóc? Jest to przedmiotem zainteresowań seksuologów, psychologów i psychiatrów. Istnieje też kilka instytucji, które robią to przy okazji innej działalności. Głównie jednak pomocne są media: prasa, radio, TV i Internet. Czasem pornografia (sic!). Niekiedy publikacje książkowe. Tutaj jednak wypada powiedzieć, że sporo odbiorców nie szuka tam porady dla siebie, ale zwykłej, taniej sensacji.

Bywa, że w ostateczności stosuje się farmakologię: afrodyzjaki, środki hormonalne (głównie androgeny), niektóre leki psychotropowe, witaminę E. Amerykanie często wkraczają na ten obszar ludzkich kłopotów chirurgicznie, poprawiając naturę poprzez korektę anatomicznych „kobiecości”, co ma podobno powodować wyższą odczuwalność doznań, a tym samym zwiększać zainteresowanie płcią męską.

Sceptycy i co bardziej pruderyjni mogą postawić zarzut: po co głośno o tym mówić, po co pisać!? Otóż jest w tym sens, a nawet konieczność. A to dlatego, że nagminność i powszechność nieprzystosowania w małżeństwie staje się w konsekwencji – z różnych przyczyn – problemem społecznym.

Nie jest przecież odkrywcze stwierdzenie, że seks w małżeństwie ma wielorakie znaczenie: zaspokaja podstawowe potrzeby psychiczne (poczucie więzi, własnej wartości i czułości, potwierdzenie akceptacji swojej płci), jest wyrazem miłości, służy zdrowiu w szerokim pojęciu, wzbogaca możliwości komunikowania się małżonków.

Jednak każdy człowiek ma własną hierarchię potrzeb seksualnych, które wchodzą w skład elementarnych konieczności psychicznych i biologicznych. Dla jednych seks jest najważniejszą potrzebą, dla innych – mało znaczącą, bez której można się wspaniale obejść. Czy jest zatem to banalne i nieważne? Każdy może sam sobie na to pytanie odpowiedzieć.

Krzysztof Antoń

Proszę, czytaj również na portalu: netka.gda.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *