Na zdjęciu, od lewej: prof. Piotr Kukliński, dr Robert Domżał, por. Ireneusz Kamiński. Fot. Kazimierz Netka.
Z powodu pływających śmieci co roku ginie milion ptaków i 100 tys. ssaków morskich.
To wielki wkład do nauki. Coś niesamowitego zrobiliście – tak wyczyn polskich naukowców i żeglarzy ocenił prof. Jan Hupka – pracownik naukowy Politechniki Gdańskiej, mówiąc o wyprawie antarktycznej pt. „Katharsis II wokół Antarktydy”.
Fot. Kazimierz Netka
Wyprawa ta przejdzie do historii z kilku powodów. Po pierwsze, zostały pobite rekordy Guinnessa, Po drugie – nikt dotychczas, oprócz 9 Polaków, nie pobrał próbek wody z oceanów wokół Antarktydy, by zbadać ile jest w nich mikroplastiku. Przedtem badania prowadzono tam, gdzie znacznie łatwiej i o wiele bezpieczniej. Czyli bliżej brzegu…
Na ilustracji: Slajd z prezentacji prof. Piotra Kuklińskiego. Fot. Kazimierz Netka
Dokonanie Polski przejdzie do historii, a badania próbek trwają w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie, w Politechnice Gdańskiej, oraz w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Zagrożenie mikroplastikiem, uznawane jest obecnie za jedno z największych niebezpieczeństw dla naturalnego środowiska, w tym dla ludzi.
Ekspozycja na wystawie. Fot. Kazimierz Netka
Podsumowania niezwykłej wyprawy żaglowcem Katharsis II na wody Antarktyki, dokonano 23 kwietnia 2019 roku, w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku, na statku „Sołdek”, jednocześnie inaugurując wystawę, obrazującą dokonania polskich żeglarzy – naukowców.
Fot. Kazimierz Netka
Wernisaż unikatowej wystawy został przygotowany z myślą o uczczeniu Dnia Ziemi, 22 kwietnia. Ponieważ ta data przypadła w bieżącym roku na drugi dzień świąt Wielkanocy, więc uroczystości związane z otwarciem wystawy przeniesiono na następny dzień – 23 kwietnia – powiedział dr Robert Domżał, dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, witając uczestników wernisażu wystawy pt. „Plastikowe morze”. Pan dyrektor Robert Domżał mówił o unikatowej wyprawie polskich naukowców i żeglarzy; wspomniał, o ustanowionych rekordach. Rejs trwał 72 dni.
O wyprawie Katharsis II mówił jej kierownik naukowy, prof. Piotr Kukliński z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie.
– Jestem ekologiem morza – mówił profesor Piotr Kukliński. Dodał, że inicjatorem przygotowania wystawy było Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, a wyprawa miała dwa cele: naukowy i żeglarski. W rejs wyruszyło 9 osób na jachcie „Katharsis II”, długości 22 metrów. Próbki wody pobierano w 10 miejscach.
Fot. Kazimierz Netka
Do tego celu była wykorzystywana specjalna siec, o bardzo małych oczkach. Mikroplastik to bowiem kawałki o średnicy mniejszej od 5 milimetrów. Próbki pobierano w niezwykłym miejscu, bo na wodach, w których takich poborów próbek wody się nie dokonuje, bo do brzegu daleko, pływa wiele lodu, łatwo więc o zderzenie z górami lodowymi.
Na ilustracji: Slajd z prezentacji prof. Piotra Kuklińskiego. Fot. Kazimierz Netka
Polacy nie tylko pobrali próbki wody antarktycznej by zbadać w niej obecność plastiku, ale też dali światu źródła informacji o toni tamtejszej części oceanów: boje ARGO, które mierzą zasolenie i temperaturę wody między dnem i powierzchnią, samoczynnie się zanurzając. Potem, wypłynąwszy, wyniki pomiarów automatycznie wysyłają drogą radiową.
Na ilustracji: Slajd z prezentacji prof. Jana Hupki. Fot. Kazimierz Netka
W badanie próbek pobranych z antarktycznych oceanów, zajmuje się m.in. Politechnika Gdańska. Uczelnia ta jest liderem podobnego projektu dotyczącego Bałtyku. O tym mówił prof. Jan Hupka – chemik, pracownik naukowy Politechniki Gdańskiej. Chodzi o projekt zwany w skrócie RBR – Reviving Baltic Resilience.
Na ilustracji: Slajd z prezentacji prof. Jana Hupki. Fot. Kazimierz Netka
U nas obecność plastikowych opakowań na plaży jest wyraźnie zauważalna. Jedak to bardzo niewiele, w porównaniu z tym co gromadzi się na plaży w Palandze, gdzie wiatr z dużej części Bałtyku nawiewa opakowania. Jednak, źródłem mikroplastiku w wodzie morskiej czy oceanicznej są nie tylko opakowania. Sporo mikroplastikowych substancji zawierają np. kosmetyki: kremy, żele, a także wiele innych preparatów. Mikroplastik dostaje się do morza również wraz ze ściekami.
Szczegółowe wiadomości na temat wyprawy i wystawy przekazało nam Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku:
23 kwietnia 2019 roku w ładowniach statku-muzeum „Sołdek” otwarto nową wystawę czasową p.t. „Plastikowe morze”. Ekspozycja prezentuje dokonania załogi jachtu Katharsis II w rejsie wzdłuż wybrzeży Antarktydy. Wyprawa ta została nagrodzona m.in nagrodą „Rejs roku 2018”, „Srebrnym Sekstantem” oraz wpisem do Księgi Rekordów Guinnessa – wynika z informacji, które przekazał nam Marcin Pawelski z Działu Promocji Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, w swym komunikacie podając też wypowiedzi:
– Ten rejs to wyprawa w jeden z najbardziej odludnych zakątków świata, a polscy naukowcy którzy wzięli w nim udział wykonali badania, które będą pomocne w ocenie skali zanieczyszczenia oceanów mikroplastikiem – zaznacza dr Robert Domżał, dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. – Wystawą na „Sołdku” chcemy uhonorować jego uczestników, ale też zwrócić uwagę na kwestie związane z ekologią akwenów wodnych. „Sołdek” to nasz gdański oddział z jedną z największych frekwencji i jesteśmy pewni, że zwiedzających zainteresuje wystawa, poruszająca problematykę zanieczyszczeń mórz i oceanów.
Główną część wystawy, przygotowanej przez Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku oraz Instytut Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie, stanowią zdjęcia dokumentujące przebieg ekspedycji, życie załogi, majestatyczne krajobrazy wybrzeży Antarktydy. Autorami zdjęć są Hanna Leniec i Piotr Kukliński. Na ekspozycji zostanie też zaprezentowany sprzęt używany w badaniach oceanograficznych.
Historyczny rejs
Na ilustracji: Slajd z prezentacji prof. Piotra Kuklińskiego. Fot. Kazimierz Netka
Celem załogi jachtu „Katharsis II” w składzie: Mariusz Koper – kapitan, Tomasz Grala, Hanna Leniec, Michał Barasiński, Magdalena Żuchelkowska, Wojciech Małecki, Ireneusz Kamiński, Piotr Kukliński i Robert Kibart było okrążenie Antarktydy, płynąc na południe od 60° S. Przedtem żaden jacht żaglowy nie opłynął Antarktydy tak blisko lądu, a najkrótszy oficjalnie odnotowany czas, lecz mierzony od startu do mety w Australii wynosił 102 dni, 2 godziny, 35 minut i 50 sekund. W związku z pojawieniem się szansy na nowy rekord, żeglarze postanowili realizować rejs zgodnie z wymaganiami Światowej Rady Rekordów i Wyników Żeglarskich (WSSRC) oraz Dyrekcji Światowych Rekordów Guinnesa (GWR).
Rejs rozpoczął się w Kapsztadzie, a zakończył się w australijskim Hobart. Trwał 102 dni, 22 godziny, 59 minut i 5 sekund, a pętlę wokół Antarktydy zamknięto w 72 dni i 6 godzin. Jednym z wymogów bicia rekordu była żegluga wyłącznie pod żaglami, co stanowiło wielkie wyzwanie na wietrznych i pokrytych górami lodowymi wodach. Ostatecznie rekord został pobity z nawiązką, bowiem podczas domykania antarktycznej pętli nie przekroczono nawet 62 °S.
Wyczyn polskich żeglarzy został oficjalnie wpisany do księgi rekordów Guinnessa jako „Pierwsze okrążenie Antarktydy jachtem żaglowym po wodach antarktycznych na południe od 60 stopnia szerokości geograficznej południowej”. Kapitana Mariusza Kopera uhonorowano również najważniejszym polskich trofeum żeglarskim: Nagrodą Honorową „Rejs Roku 2018” i „Srebrnym Sekstantem”.
Pionierskie badania
Podróż w okolice koła podbiegunowego nie służyła tylko biciu rekordów, ale miała też wartość naukową. Płynąc trasą tak bardzo wysuniętą na południe, Katharsis II przekroczył Antarktyczny Prąd Okołobiegunowy, czyli największy system prądów morskich na ziemi, który oddziela swoim nurtem przybrzeżne wody Antarktydy od reszty wszechoceanu. Czyni w ten sposób morza Antarktydy najbardziej dziewiczymi i nieskażonymi ludzką obecnością wodami świata. Załoga opływając kontynent dookoła przeprowadziła badania tych akwenów pod kątem obecności mikroplastiku. Dziesięć próbek pobranych w różnych miejscach trasy zostało przekazanych do zbadania Instytutowi Oceanologii PAN.
Mikroplastik czyli cząsteczki plastiku nieprzekraczające 5 mm średnicy, szczególnie zagraża organizmom żyjącym w morzach i oceanach. Jest zjadany przez żyjące tam zwierzęta i w ten sposób podróżuje w górę łańcucha pokarmowego. Problemy związane z plastikiem w oceanie są stosunkowo nowym zjawiskiem dlatego ich wpływ na organizmy morskie, a przez nie na człowieka jest ciągle nie w pełni poznany – poinformował Marcin Pawelski z Działu Promocji Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Na ilustracji: Fragment ekspozycji. Fot. Kazimierz Netka
Wystawa czasowa „Plastikowe morze” na statku-muzeum „Sołdek” potrwa od 24 kwietnia do 31 października 2019 roku.
Inne szczegóły poznajemy z relacja z rejsu, na podstawie opowieści prof. Piotra Kuklińskiego pracownika naukowego Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii nauk w Sopocie – kierownika naukowego wyprawy i por. Ireneusza Kamińskiego – pracownika naukowego Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni:
Gdy prof. Piotr Kukliński wystąpił w 2017 roku z pomysłem rejsu badawczego wokół Antarktydy, były tam dwa tego rodzaju badania. Gdy polska wyprawa dobiegła końca, badań zawartości plastiku w wodach antarktycznych było już kilkanaście. Jednak, pomiary obejmowały obszar wód przybrzeżnych, przystacyjnych. Nie można więc powiedzieć, że Polacy są pionierami. Ale, na pewno są pionierami jeśli chodzi o pobieranie próbek na pełnym morzu wokółantarktycznym. Siłą tego polskiego badana jest również to, że przeprowadzono je wokół Antarktydy, w jednym sezonie – i to jest unikatowością polskiej wyprawy naukowej.
Nie ma statków, pływających wokół Antarktydy. Narodowe wyprawy antarktyczne skupiają się wokół rejonów, gdzie ludzi jest więcej, w obrębie stacji badawczych. Na wodzie warunki są bardzo trudne, a wysłanie tam statku to niesamowity koszt, a zagrożenie olbrzymie.
– Pierwszy raz w życiu napisałem testament – wspominał podczas wernisażu wystawy prof. Piotr Kukliński. Zniszczyłem ten dokument dopiero 4 dni temu…
Polacy, płynąc pod żaglami Katharsis II przetrwali 18 sztormów. Ale nie one były największym zagrożeniem. Najbardziej niebezpieczne są tam tzw. growlery – odrywki od gór lodowych, nie dające się wykryć, przy pomocy radaru. Można jet wychwycić jedynie wzrokowo, a nocą to było bardzo trudne. Gdyby doszło do zderzenia i rozdarcia kadłuba żaglowca, nie byłoby ratunku. Śmigłowiec by tam nie doleciał. Samolot, musiałby najpierw znaleźć rozbitków, a na tratwie ratunkowej ludzie w tamtejszych warunkach przetrwaliby najwyżej dwie doby.
– Wiedzieliśmy, że pomocy z zewnątrz nie będzie – powiedzieli nam prof. Piotr Kukliński i por. Ireneusz Kamiński. – Musielibyśmy liczyć tylko na siebie.
Kazimierz Netka
Czytaj również na portalu: netka.gda.pl