Fot. Kazimierz Netka
Pełna gala banderowa, iluminacje codziennie w innym kolorze
Chluba Polski morskiej. „Nauczyciel” kapitanów, od jungów pod dowódców statków i okrętów. Kombatant. Taki jest statek, żaglowiec, Biała Fregata „Dar Pomorza”. Podziwiać go można w Gdyni, przy Nabrzeżu Pomorskim. Ustawiony jest bukszprytem w kierunku morza, tak jakby za chwilę miał wyjść na Bałtyk, a potem dalej, na oceany świata – jak kiedyś.
Fot. Cezary Spigarski.
Dar Pomorza jest jak bardzo ważna osoba; dlatego ważna, bo zasłużona dla Polski. Żaglowiec ten został zbudowany w latach 1909 – 1910 roku. Ma więc około 114 lat. Pod koniec lad dwudziestych ubiegłego wieku został kupiony, m.in. za składki od społeczeństwa, na potrzeby Szkoły Morskiej w Gdyni, wcześniej przez 10 lat mającej siedzibę w Tczewie na Kociewiu, a obecnie będącej Uniwersytetem Morskim w Gdyni.
Fot. Cezary Spigarski.
Pod polską banderą Dar Pomorza pozostaje do dzisiaj, ale pływanie po morzach i oceanach świata zakończył na początku lat osiemdziesiątych. Jest już więc na statkowej emeryturze. Mógłby nic nie robić ale wówczas poszedłby albo na żyletki, albo został sprzedany – i takie były plany. Jednak Dar Pomorza nadal pracuje. Jako wolontariusz – można powiedzieć, porównując go do bezinteresownych działań ludzi emerytów. Nie musi, ale się udziela, przyjmuje gości. Od około 40 lat jest Statkiem Muzeum, pod opieką najpierw Centralnego Muzeum Morskiego, a teraz Narodowego Muzeum Morskiego (NMM) w Gdańsku – jest Oddziałem NMM.
O szczegółach najbliższych wydarzeń poinformował nas Łukasz Grygiel – specjalista ds. kontaktów z mediami Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku:
Drugie życie „Daru Pomorza”. Mija 40 lat odkąd najsłynniejszy polski żaglowiec został statkiem-muzeum
27 maja 2023 r. „Dar Pomorza” – ikona miasta Gdyni i jeden z najważniejszych zabytków polskiego dziedzictwa morskiego – będzie świętować swoje 40. urodziny jako statek-muzeum. Zbudowany w 1909 r. żaglowiec oficjalnie zakończył swoją służbę jako jednostka Szkoły Morskiej (później Wyższej Szkoły Morskiej) w 1982 r.
W momencie wycofania z czynnej eksploatacji „Dar Pomorza” miał już ponad 70 lat, w tym 52 lata służby pod polską banderą.
Choć dziś trudno sobie wyobrazić, że odwiedzany co roku przez tysiące zwiedzających zabytkowy żaglowiec mógłby pełnić inną rolę, na przełomie lat 70. i 80. jego los wcale nie był pewny. Rozważano wówczas m. in. całkowitą przebudowę, która zniszczyłaby historyczne wnętrza, a nawet sprzedaż statku za granicę.
Jednak dzięki wspólnym wysiłkom wielu zaangażowanych osób i instytucji „Dar Pomorza” otrzymał nowe życie – jako gdyński oddział dzisiejszego Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
JUBILEUSZ 40-LECIA MUZEALNEJ DZIAŁALNOŚCI „DARU POMORZA”
22 maja 2023 r. godz. 11:30
Serdecznie zapraszam na spotkanie z osobami biorącymi udział w przekształceniu „Daru Pomorza” w jednostkę muzealną. Wydarzenie organizowane na potrzeby mediów będzie okazją do indywidualnych rozmów; wysłuchania wspomnień i osobistych doświadczeń związanych ze służbą na Białej Fregacie. O jubileuszu przypomina też wystawa czasowa „40 lat minęło. Od statku szkolnego do statku muzeum” prezentowana na żaglowcu.
Fot. Kazimierz Netka
W wydarzeniu wezmą udział:
– Prof. dr kpt. ż. w. Daniel Duda – Rektor Wyższej Szkoły Morskiej na przełomie lat 70. i 80. XX w. Walnie przyczynił się do zachowania „Daru Pomorza” w Polsce, nie zgadzając się na jego sprzedaż zagranicznym przedsiębiorstwom. Działacz Komitetu Założycielskiego Muzeum „Dar Pomorza” i członek zarządu Towarzystwa Przyjaciół Daru Pomorza od początku jego istnienia.
– Inż. Marek Twardowski – członek komisji spisowej wyposażenia „Daru Pomorza” podczas przejęcia statku przez ówczesne Centralne Muzeum Morskie, od 1983 r. pracownik merytoryczny statku-muzeum i członek Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”.
– Dr hab. inż. Jerzy Litwin – dyrektor Centralnego, następnie Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku w latach 2001-2018, w 1982 r. członek komisji spisowej wyposażenia „Daru Pomorza”.
– Kpt. ż. w. Leszek Górecki – członek Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza” od samego początku jego powołania, wcześniej członek Komitetu Założycielskiego Muzeum „Dar Pomorza”. Obecnie działacz Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej w Gdyni.
– Kpt. ż. w. Stefan Krella – prezes Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”.
Do udziału w spotkaniu został zaproszony również Prezydent Miasta Gdyni dr Wojciech Szczurek oraz Rektor Uniwersytetu Morskiego w Gdyni prof. dr hab. inż. kpt. ż. w. Adam Weintrit
W spotkaniu wezmą udział również przedstawiciele Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku:
– Dr Marcin Westphal, z-ca dyrektora ds. merytorycznych
– Arleta Gałązka – kustoszka „Daru Pomorza”
– Kpt. ż. w. Zbigniew Nadolski – obecny kapitan „Daru Pomorza”
Fot. Cezary Spigarski.
– St. mech. Wojciech Nadolski i Piotr Poklękowski – Biuro Okrętowe NMM – poinformował Łukasz Grygiel – specjalista ds. kontaktów z mediami Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, który też prowadził spotkanie.
Mieliśmy przyjemność porozmawiać z niektórymi osobami, dzięki którym Dar Pomorza przetrwał do dzisiaj. Jak się okazało, uczestniczyliśmy też w inauguracji tygodniowych obchodów 40-lecia Daru Pomorza jako Statku Muzeum.
Ważne osoby pod pokładem
– W tym tygodniu zaczynamy obchody 40. rocznicy przekształcenia Daru Pomorza w statek – muzeum. Dzisiaj zorganizowaliśmy takie spotkanie w którym wspominaliśmy jak to było kiedy Biała Fregata stała się statkiem muzeum. Dzisiaj spotkaliśmy się w gronie osób, bez których to by nie mogło nastąpić – powiedział dr Marcin Westphal – zastępca dyrektora ds. merytorycznych Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku:
Fot. Cezary Spigarski.
Te 40 lat to jest okres, w którym Dar Pomorza cieszy się ciągłą i niesłabnącą popularnością. Co roku możemy gościć na nim bardzo wiele osób, dzieci, młodzieży. Bardzo się z tego cieszymy.
Mimo że już 40 lat Dar jest statkiem muzeum, a tak naprawdę służy dużo, dużo dłużej, to nadal jest w dobrej kondycji. Dzięki załodze i ciężkiej pracy Towarzystwa Przyjaciół Daru Pomorza. Mam nadzieję, że ta kondycja nie ulegnie pogorszeniu i Dar będzie mógł nadal cieszyć naszych gości.
Witamy pod pokładem Daru Pomorza – statku muzeum. Spotykamy się w pomieszczeniu III Wachty, gdzie można zobaczyć wystawę poświęconą temu wydarzeniu: jak statek stał się statkiem muzeum. Są dzisiaj z nami osoby bardzo ważne: pan dyrektor senior Jerzy Litwin, pan Stefan – prezes Towarzystwa Przyjaciół Daru Pomorza, zachęcam do zadawania pytani, pan profesor Duda musiał się oddalić.
Profesor Daniel Duda zanim opuścił pokład Daru Pomorza, opowiedział o tym, jak przebiegało kształcenie i służba na Darze Pomorza. Nawiązał też do statku szkolnego Lwów, który został kupiony na potrzeby Szkoły Morskiej w Tczewie (dzisiaj jej kontynuatorem jest Uniwersytet Morski w Gdyni).
Kadra wyszkolona na tych jednostkach w okresie międzywojennym, w 1945 roku musiała budować polską gospodarkę morską od nowa
– Dar Pomorza i Lwów, odegrały doniosłą rolę w II Rzeczypospolitej – powiedział prof. dr kpt. ż. w. Daniel Duda – rektor Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni na przełomie lat 70. i 80. XX wieku:
Fot. Cezary Spigarski.
– Dar Pomorza również po wojnie w sensie szkolenia pierwszych kadr morskich dla floty handlowej. Wysiłek ten w czasie, by stworzyć pierwsze kadry, a szczególnie wówczas gdy nasza gospodarka morska była nierozwinięta, gdy szkolono po prostu, a nie zapewniano stanowisk na statkach, był okresem bardzo trudnym.
Drugi problem związany jest z praktyczną podbudową teorii na tym statku. Nie było floty, a więc Dar Pomorza, a Lwów to już w pełni odgrywał tę rolę, gdzie głównie praktyczną stronę kształtowano właśnie na pokładzie tych statków.
Myślę, że wyszkolono wspaniałych ludzi, w okresie międzywojennym, tak samo w okresie powojennym. Wróćmy tylko do okresu międzywojennego. Ta pierwsza kadra, ona w większości znalazła się w Wielkiej Brytanii i w przytłaczającej większości obsługiwała statki wszystkie te, które żeśmy mieli, wielu z tych ludzi jeszcze dodatkowo na statkach zagranicznych podczas wojny pływało. Musimy po prostu pamiętać o tym, że brali udział na jednostkach, które jeszcze pokonywały Japonię. Myśmy się już cieszyli tutaj swobodą jakąś, a jeszcze do sierpnia 1945 roku niektórzy z tych kadr wyszkolonych w okresie międzywojennym, walczyli na terenie zbliżonym już do Japonii. Przewiezienie prawie 5 mln ton ładunku, przewiezienie pół miliona głównie żołnierzy w czasie wojny, strącenie samolotów, to dzieło po prostu nasze. To jest duży wkład w zwycięstwo aliantów.
Pamiętajmy, że jeszcze w 1944 roku gdy rozpoczęło się lądowanie w Normandii, ta flota handlowa pięknie uczestniczyła, bo prawie 8 statków handlowych brało udział w inwazji na ląd europejski. Śmiało można powiedzieć, że nie było teatru wojennego, na którym by ta flota nie dostarczała wyżywienia, żołnierzy, uzbrojenia tym oddziałom.
Kadra wyszkolona na tych jednostkach w okresie międzywojennym, w 1945 roku była tą kadrą, która musiała odbudować i budować tę polską gospodarkę morską od nowa.
Myślę, ze chociażby w ostatnim okresie, lata 70 – 80, to ten wypust z tego taktycznego szkolenia na służbę pod banderami obcymi spowodował to, że w końcu tym absolwentom szkoły powierzano największe statki zarówno te, które przewoziły towary masowe jak i te, które przewoziły kontenery. Ta kadra cieszyła się i cieszy się wielkim uznaniem za granicą – podsumował profesor Daniel Duda.
Nic więc dziwnego, że Dar Pomorza jako statek muzealny cieszy się ogromną popularnością.
– Co roku jest to około 100 000 zwiedzających, czasami jest więcej. Rekordowy rok to prawie 200 000 – powiedziała Arleta Gałązka – kustoszka „Daru Pomorza”:
Fot. Cezary Spigarski.
– Od samego początku był dość duży sukces frekwencyjny. W maju 1983 roku otwarto Dar Pomorza jako statek muzeum, a do końca roku zwiedziło go 166 000 osób. Dość duży sukces, czyli pomysł był dobry, by przekształcić go w statek muzeum.
Cały czas jest Białą Fregatą. Natomiast zmieniał swe miejsce postoju, na pewno było wiele ciekawych wydarzeń, wystaw czasowych, spektakli teatralnych; kręcono tu filmy fabularne, seriale; ćwiczyli kaskaderzy; były promocje książek – wodowania książek o tematyce marynistycznej.
Dzisiaj otworzyliśmy wystawę poświęconą procesowi przekształcania statku szkolnego w muzeum. W połowie lat 70. Szkoła Morska zaczęła się zastanawiać nad wybudowaniem nowego żaglowca dla studentów. Dlatego, że Dar Pomorza był wybudowany w 1910 roku i w latach 70. już miał swoje lata. Nie spełniał wymogów, oczekiwań, przepisów morskich i taka pełna modernizacja kosztowałaby bardzo dużo uczelnię, natomiast nie dawałaby gwarancji, że statek będzie pływał jeszcze wiele lat. W związku z tym Szkoła pomyślała by wycofać Dar Pomorza i wybudować nową jednostkę. Pojawiło się pytanie: co dalej z Darem Pomorza? Było trochę pomysłów, od sprzedaży za granicę, dzięki czemu Szkoła mogłaby mieć dewizy na budowę nowego żaglowca, ale tutaj stanowczo nie zgodził się rektor szkoły profesor Duda. Były też pomysły, aby jednak przebudować, zaadaptować jako statek dla Szkoły Morskiej w Szczecinie czy jakiejś organizacji żeglarskiej, lecz było tutaj grono osób, któremu bardzo zależało na tym aby statek przekształcić w muzeum. To byli ludzie zarówno związani z Darem Pomorza bo na nim się szkolili w ciągu dziesiątek lat czyli oficerowie, kapitanowie floty handlowej, to było też środowisko morskie bardzo aktywne. Ci ludzie wpadli na pomysł, aby ta myśl by przekształcić statek w muzeum była ciągle żywa. Przypomnę, że przełom lat 70. i 80. to był bardzo duży kryzys w Polsce. Brakowało absolutnie wszystkiego, a mimo to dzięki determinacji tych ludzi, którzy później tworzyli w późniejszych latach Towarzystwo Przyjaciół Daru Pomorza udało się ten pomysł skutecznie zaszczepić i przeprowadzić ten proces. I o tym jest ta wystawa. O tym, że nie był to proces prosty ani łatwy, to wymagało interwencji na różnych szczeblach władzy, bo trzeba było zacząć chociażby od tego, że Szkoła Morska podlega pod inne ministerstwo niż pozostałe instytucje zaangażowane w ten proces. Ministerstwo.
Poszczególne urzędy musiały wyrazić zgodę. Polski Rejestr Statków ma nadzór nad darem Pomorza.
Rozpoczęliśmy dzisiaj tygodniowe świętowanie nowych urodzin Daru Pomorza: 40. urodziny jako statku muzeum. Mamy podniesioną bandergalę. Codziennie będzie inny kolor iluminacji Daru Pomorza. Inaugurujemy także premierę dwóch filmów, na naszych kanałach społecznościowych, poświęconych właśnie historii przekształcenia statku szkolnego w statek muzeum, co nie było ani łatwe ani proste.
Planujemy także w sobotę wydłużenie godzin zwiedzania na darze Pomorza. Dar Pomorza będzie czynny od godziny 12 do godziny 20. I od godziny 16, co 20 minut, będą oprowadzać bezpłatnie osoby, które się zgłoszą do nas. I moi koledzy z Działu Edukacji serdecznie zapraszam na ten dzień. a państwa zapraszam do oglądania wystawy, która się mieści w pomieszczeniu tak zwanej Trzeciej Wachty. Ta wystawa poświęcona jest procesowi przekazywaniach statku szkolnego przez Szkołę Morską do Centralnego Muzeum Morskiego – bo taką nazwę miało wówczas nasze muzeum. Wystawa jest myślę, dosyć ciekawa i mam nadzieję, że udało mi się pokazać w jaki sposób następowało to przekazywanie, bo to nie była rzecz która odbyła się w ciągu kilku tygodni czy miesięcy, tylko ten proces trwał kilka lat, ale udało się dzięki wysiłkowi wielu osób doprowadzić do tego, że mamy w Gdyni statek muzealny Dar Pomorza – powiedziała Arleta Gałązka – kustoszka „Daru Pomorza”.
Jest co wspominać
– Nie służyłem na Darze Pomorza tylko byłem członkiem załogi uczniowskiej, a załoga uczniowska to duża grupa kolegów i między innymi czyściliśmy pokłady, oczywiście – wspominał kpt. ż. w. Leszek Górecki – członek Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”:
Fot. Cezary Spigarski.
– Myśmy szorowali, ale też było tak zwane cegiełkowanie pokładu, to się rzadziej odbywało, ale zmywanie pokładu, to rzecz zupełnie naturalna.
Pierwszy raz byłem w 1948 roku, byłem wtedy w Szkole Jungów, w Dziwnowie i druga część tego turnusu to był pobyt na Darze. I tutaj zdawałem zaraz po Szkole Jungów egzamin do Szkoły Morskiej. Wtedy członkiem uczniowskiej załogi byłem krótko, kilka miesięcy. Byliśmy w Goeteborgu na demagnetyzacji.
A potem drugi raz pływałem na Darze Pomorza w 1950 albo 49 roku; poszliśmy do Odessy. Byłem wtedy uczniem Szkoły Morskiej i ona miała rejs pod Odessy. Tytuł brzmiał: „Rejs Przyjaźni” ale z tego było tylko tyle, że nam zafundowano teatr. A Odessa ma piękny teatr, w pięknym budynku. Mieliśmy się spotkać ze słuchaczami Odeskiej Szkoły Morskiej, ale jak przypłynęliśmy, to się okazało, że są wszyscy na urlopie.
Do karnego raportu stawałem za czytanie listu od rodziców w czasie pracy. Wiecie co to są nagelbanki – taka metalowa część konstrukcji na której są nagle włożone do mocowania lin. Pod spodem, bosman mnie przydzielił, by tam skrobać, rdzę usuwać. Wyjąłem list i zacząłem czytać, ale byłem w błędzie bo bosman czuwa. Pierwszy raz w życiu stanąłem do karnego raportu. Pierwszym oficerem był pan Jurkiewicz, późniejszy komendant Daru, i wtedy po raz pierwszy stanąłem w salonie kapitańskim.
– Czytałem list – odpowiedziałem na pytanie, co robiłem. Od kogo – zapytał kapitan Jurkiewicz.
– Od rodziny
– To kara będzie mniejsza – szorowanie węzłów sanitarnych.
Do karnego raportu stanąłem po raz pierwszy i po raz ostatni. W wojsku byłem 4 lata, w Marynarce Wojennej, ale jakoś miałem szczęście.
Dar pozostanie dla mnie takim jakim był. Dla mnie był jednostką wspaniałą, czuję się z tym statkiem – mimo że na nim długo nie byłem – związany z tym statkiem, jako przewodniczący Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Uzgodniliśmy z panem dyrektorem Muzeum siedzibę stowarzyszenia właśnie na Darze Pomorza. Jak wchodzicie, to po lewej stronie jest tablica informująca, że tu znajduje się siedziba stowarzyszenia, oficjalna, na Darze Pomorza, w Kabinie Lekarza.
Na Darze Pomorza odbywały się przez wiele lat Spotkania Wtorkowe, a mamy już 46 lat za sobą, zawsze we wtorek jest spotkanie członków tych, którzy są w tym czasie na ladzie. Spotkania opłatkowe też odbywają się na Darze Pomorza. Raz w roku mamy na Darze obiad kapitański. W tej chwili czasowo przenieśliśmy się do Stella Maris, do ojca Edwarda, który jest naszym kapelanem – powiedział kpt. ż. w. Leszek Górecki.
Targi o statek. W Gdyni, czy w Gdańsku?
– Były pewne spekulacje – wspomina dr hab. inż. Jerzy Litwin – dyrektor Centralnego, następnie Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku:
Fot. Kazimierz Netka.
– Tak jak Gdynia kochała Dar Pomorza i wyobrażała sobie że jeżeli będzie zachowany jako statek muzeum to będzie w Gdyni, to czasami pojawiały się takie spekulacyjne zagrywki, ale raczej taktyczne że jak będzie w Gdyni niedobrze, to dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku zabierze ten statek do Gdańska. Oczywiście to były takie straszenia; tak sobie to interpretuję. W Gdańsku nie było warunków do ustawienia tego statku, a z drugiej strony wszystkie zabytki muzealne w jednym miejscu, nie byłoby to logiczne. Dobrze mieć oddziały w innych miejscach i Dar Pomorza wrósł w Gdynię i w tym porcie powinien pozostać najdłużej, jak tylko jest możliwe.
Była koncepcja zbudowania suchego doku, by ten statek chronić, żeby nie można było go wyprowadzić. Powstały 3 koncepcje. Inspiratorem, powiedziałbym głównym animatorem tego przedsięwzięcia, był wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Daru Pomorza profesor Bolesław Mazurkiewicz, który nota bene był specjalistą od budownictwa wodnego i również od doków suchych i taki dok suchy miał powstać na końcu tego pięknego nabrzeża i niestety, a może i dobrze, że jednak ten statek pozostał na wodzie, bo chyba lepiej się prezentuje, mimo że jest to utrzymanie bardzo kosztowne. Ale postój statku w doku też kosztuje, wymaga wielu zabiegów, statek jest narażony na różne odkształcenia – ocenia dr hab. inż. Jerzy Litwin – dyrektor Centralnego, następnie Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
– Gdy Dar Pomorza kończył swą działalność po 82 roku, został przekazany do Centralnego Muzeum Morskiego – bo wówczas tak się nazywało to Muzeum Narodowe – wspominał pt. ż. w. Stefan Krella – prezes Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”:
Fot. Cezary Spigarski.
– Po adaptacji pomieszczeń do celów zwiedzania by można było bezpiecznie ewakuować ludzi, zapewnić zabezpieczenie pożarowe – też musiało być. Urząd Morski musiał wyrazić zgodę na to, by była zmniejszona obsada załogi, czyli jest komendant-kapitan. W czasie eksploatacji w morzu był komendant statku bo oficerowie też mieli dyplomy kapitanów. W związku z tym, żeby nie było pomyłek, był pan komendant jako dowódca statku. Pierwszy po Bogu – jeszcze w tym czasie jak ja pływałem, tak się mówiło.
Jeśli chodzi o miejsce statku to najpierw stał on przy wejściu do portu. Został przesunięty ze względu na bezpieczeństwo bo tu manewrują inne statki. Raz doszło nawet do kolizji, do kontaktu dwóch statków, ale całe szczęście nic się nie stało i w związku z tym zaszła potrzeba przesunięcia Daru tu, gdzie stoimy. Przedtem stał dziobem w stronę miasta, tak tutaj stoi prawidłowo, czyli dziobem do wyjścia w morze, tak jak wszystkie stawały. W każdej chwili mógłby być gotowy do wyjścia gdyby spełniał warunki konwencyjne, które niestety spowodowały, że statek musiał być wycofany z eksploatacji – uzasadnił kpt. ż. w. Stefan Krella – prezes Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”.
Znaczy Kapitan
Obecnie statek-muzeum, cumujący przy gdyńskim Nabrzeżu Pomorskim, jest jednym z najważniejszych zabytków polskiego dziedzictwa morskiego ubiegłego wieku.
Imponująca sylwetka żaglowca stanowi element na stałe wpisany w miejski krajobraz Gdyni, zaś wejście na główny pokład i do wnętrz statku pozwala poznać z bliska warunki życia i pracy polskich marynarzy i kadry oficerskiej. W zabytkowych przestrzeniach, takich jak salon komendanta, mesa, szpital, stanowiska sterowe czy maszynownia, zachowane zostały pamiątki dokumentujące historię żaglowca i jego załóg,
Fot. Cezary Spigarski.
a miejscem szczególnym jest zaaranżowana kabina słynnego pisarza, kpt. ż. w. Karola Olgierda Borchardta – napisał Łukasz Grygiel – specjalista ds. kontaktów z mediami Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Kazimierz Netka
Proszę, czytaj również na portalu: netka.gda.pl