Na zdjęciu: Dr Kazimierz Szefler – dyrektor Instytutu Morskiego w Gdańsku. Fot. Kazimierz Netka.
Podwodne niebezpieczeństwa z czasów wojny.
Od czasu do czasu zalecane jest unikanie kąpieli w Bałtyku. A to pojawiają się sinice, a to wosk – parafina, a to… iperyt.
Miejmy nadzieję, że nigdy iperyt nie pojawi się na naszych plażach bo to broń masowego rażenia, a w Bałtyku pojemniki z tym gazem utopiono po II wojnie światowej i czasami te groźne chemikalia wpadają w rybackie sieci.
Zagrożeniem są też zawartości ładowni wraków statków leżących na dnie morza. Ostatnio głośno zrobiło się o poniemieckim tankowcu Franken, mimo że miejsce jego zatonięcia i zawartość ładowni znana jest od wielu lat.
Na zdjęciu: Marszałek Mieczysław Struk. Fot. Kazimierz Netka
Apel o zwrócenie uwagi na ten problem wystosował do Marka Gróbarczyka – ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej marszałek województwa pomorskiego, Mieczysław Struk. Wcześniej takich apeli do poprzednich ministrów i rządów nie było. Swój apel pan marszałek Mieczysław Struk powtórzył 18 lipca 2018 roku, na spotkaniu, które Bałtyku nie dotyczyło, a poświęcone zostało Wiśle, a zorganizowane przez Pracodawców Pomorza i dr. Zbigniewa Canowieckiego – prezydenta tego stowarzyszenia i przewodniczącego Konwentu Politechniki Gdańskiej. Temat tego sympozjum brzmiał: „Zagospodarowanie dolnej Wisły”.
Fot. Kazimierz Netka
Problem Frankena oraz innych wraków leżących na dnie polskiego Bałtyku i mogących zawierać w swych ładowniach substancje ropopochodne, przedstawił dr Kazimierz Szefler – dyrektor Instytutu Morskiego w Gdańsku. Otóż, jak powiedział pan doktor Kazimierz Szefler, sprawa Frankena to nie jest temat nieznany, który powstał wczoraj lub przedwczoraj. To temat znany już, od około 20 lat, ministerstwom wojewodzie, prezydentowi miasta, urzędom morskim. Głośno się o tym zrobiło w 1999 roku, gdy Finowie zaczęli rozwiązywać taki problem u siebie, a związany z pozostałościami dużej liczby wraków po II wojnie światowej, a nawet po I wojnie światowej. Podobnie jest w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej Morza Bałtyckiego.
Na zdjęciu: Dr Kazimierz Szefler. Fot. Kazimierz Netka
W 1999 roku na polskim obszarze dna Bałtyku został znaleziony wrak ostatku o nazwie Stuttgart (leży na dnie niedaleko Gdyni). Teraz głośno zrobiło się o wraku statku Franken. O jego stanie dobrze wiedzą Biuro Hydrograficzne Marynarki Wojennej oraz Urząd Morski. Znana jest miejsce, gdzie ten wrak się znajduje. Nie wiadomo zaś, co zawierają jego ładownie. Franken miał 13 ładowni, 3 są zniszczone, 5 jest zamkniętych i co w nich jest i w jakim stanie – nie wiadomo. Być może ów ładunek jest w stanie płynnym, a może ma inną konsystencję. Czy to paliwo wycieka – nie ma jednoznacznej opinii. Wiadomo, ze coś brudnego tam jest, ale podobnie jest wokół prawie każdego wraku statku z czasów wojny.
Jeśli chodzi o zagrożenie związane z możliwością wycieku zawartości ładowni wraku Frankena, to do tego problemu trzeba podejść bardzo profesjonalnie. Wiadomo, że pod wodą metal koroduje znacznie szybciej niż na powietrzu.
Fot. Kazimierz Netka
- Do problemów, jakie mogą wyniknąć w związku z możliwością wycieku zawartością ładowni Frankena, podchodzimy z ogromna powagą – powiedział Marek Gróbarczyk – minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. Może być duży problem ekologiczny. Dlatego chcemy przeprowadzić szczegółowe badania – zapewnił pan minister, dodając, że jest taka stara szkoła, żeby tego, co leży na dnie, lepiej nie ruszać, żeby przypadkiem nie wywołać jeszcze większych problemów, wskutek nowatorskich prób, domniemanych zagrożeń, aczkolwiek trzeba to zbadać by mieć w 100 procentach pewność, że to nie zagraża. Gdy będą symptomy niebezpieczeństwa, to odpowiednie działania na pewno zostaną podjęte – powiedział pan minister Marek Gróbarczyk.
Jak podaje Urząd Morski w Gdyni, „niemiecka jednostka pomocnicza (transportowo–zaopatrzeniowa) t/s FRANKEN została zatopiona na akwenie Zatoki Gdańskiej, ok. 6,3 mili morskiej od Cypla Helskiego (źródło: http://www.umgdy.gov.pl/?p=24897#more-24897 ).
Na zdjęciu: Zatopiony jacht w gdańskiej marinie. Fot. Kazimierz Netka
Nie tylko w czasie wojny i zaraz po niej, w Bałtyku topiono różne statki, okręty, beczki z iperytem. Na naszym terytorium morskim kilka lat temu utopił się niemiecki statek, który holowano z Niemiec na złom do Kłajpedy. Jednostka ta, o nazwie Georg Buchner, leży około 16 kilometrów na północny wschód od przylądka Jastrzębia Góra i Rozewia. We wraku tym prawdopodobnie nie ma substancji ropopochodnych.
Kazimierz Netka