Na zdjęciu: Uczestnicy debaty: „E-uzależnienia. O czym warto pamiętać kształtując nowy wymiar szkolnej profilaktyki uzależnień?”. Fot. Kazimierz Netka.
Luka wiedzy między rodzicami i dziećmi sprawia, że dzieci są pozostawiane same w dżungli cyberprzestrzeni. Stajemy się coraz bardziej uzależnieni od… nieprzyjaciół.
Jeszcze chyba nigdy nie było tak łatwo dotrzeć do świadomości ludzi, jak można zrobić to współcześnie. Nie trzeba organizować wieców i na nich przemawiać. Na zebrania nie muszą się fatygować ani prelegenci, ani słuchacze. „Wiec” łatwo urządzić w internecie, przy użyciu komputera, albo smartfonu czy innych urządzeń. To wspaniałe udogodnienie i łatwy sposób przekazywania wiedzy, wiadomości, porozumiewania się.
Niestety, internet stał się również środkiem do dezinformowania i namawiania do niecnych czynów. Na takie niebezpieczeństwa narażeni są nie tylko dorośli, ale też dzieci. Tym bardziej to groźne, że od korzystania z technologii informacyjno – komunikacyjnych jesteśmy coraz bardziej zależni. Niektórzy nie mogą bez używania smartfonu czy komputera normalnie żyć; są z tymi aparatami jakby zrośnięci, uzależnieni od nich, a zjawisko owo nazwano fonoholizmem – zniewoleniem, związaniem, „skuciem” głosem ze słuchawek. Takie osoby są w kajdanach cyberświata. Jeśli rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, co w cyberprzestrzeni zagraża ich potomstwu, to szkoła powinna dorosłych wesprzeć.
Fot. Kazimierz Netka
Czy naprawdę jest tak źle? O czym warto pamiętać kształtując nowy wymiar szkolnej profilaktyki uzależnień? Na te pytania starają się znaleźć odpowiedź reprezentanci środowiska akademickiego i licealnego, szkolnego. Panie: Bożena Żuk – dyrektor Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli (ODN) w Słupsku oraz Irena Czyż – konsultant ds. wspomagania pracy nauczycieli w zakresie promocji zdrowia, profilaktyki zdrowotnej i aktywności sportowej oraz przedmiotów przyrodniczych, a także inni pracownicy ODN w Słupsku, zaprosili do dyskusji na ten temat dr. Macieja Dębskiego z Wydziały Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, prezesa Fundacji Dbam o Mój Z@sięg (realizującej projekt naukowo – badawczy pt. „Młodzicyfrowi.pl”) ; Oktawię Gorzeńską – dyrektor XVII Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni, Marzannę Mróz – dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Gdyni oraz Martę Laskowską – uczennicę XVII LO w Gdyni, przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego w tym Liceum. Debata odbyła się podczas konferencji pt. „E-uzależnienia, czyli uwięzieni w sieci. Czy komputer, komórka i internet mogą być groźne dla człowieka?”
Fot. Kazimierz Netka
Czy są groźne, czy dopiero zaczną nam zagrażać? Agresja elektroniczna staje się coraz bardziej powszechna. Atakowani są przede wszystkim ludzie uzależnieni od internetu. Już od dzieciństwa… Czy więc trzeba dzieciom utrudniać dostęp do cyberprzestrzeni, by je chronić? Czy naprawdę zniewolenie młodych Polaków w cyberprzestrzeni przybiera na sile? Czy rodzice potrafią obronić swe dzieci przed agresją cyfrową?
– Proszę pamiętać, że znaczna część młodzieży fantastycznie wykorzystuje media cyfrowe – powiedział na początku dr Maciej Dębski z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, prezes Fundacji Dbam o Mój Z@sięg.
Fot. Kazimierz Netka
Rozpoczynając swe badania dotyczące nałogowego korzystania ze smartfonów dr Maciej Dębski też był przekonany, że wszyscy są uzależnieni. Stwierdził jednak, że jest nieco inaczej: mamy fantastyczną młodzież, która potrafi doskonale wykorzystywać TIK – technologie informacyjno – komunikacyjne w edukacji. Około 2 – 3 procent młodzieży ma problemy; nie z uzależnieniem, a z nawykiem sięgania po… To, co jest wartością dzisiejszego spotkania, to bardzo mocne zauważenie roli rodziców w procesie nie tyle zabezpieczenia emocjonalnego dzieci – co jest bardzo istotne – ale również w kontekście wchodzenia w świat mediów cyfrowych z dziećmi i to jest problem – podkreślił pan doktor.
Fot. Kazimierz Netka
– Polski rodzic, w ogóle nie wchodzi w świat mediów cyfrowych z dzieckiem – powiedział dr Maciej Dębski. – On mu często daje w wieku 10 lat, może wcześniej, w 4 roku życia nawet, smartfon z nieograniczonym dostępem do internetu. Mówi do dziecka: radź sobie, bo ja się nie znam…
Luka wiedzy między rodzicami i dziećmi sprawia, że dzieci są pozostawione samopas w dżungli cyberprzestrzeni.
Na ilustracji: Slajd z prezentacji, którą przedstawił dr Maciej Dębski
Problem nałogowego korzystania z mediów cyfrowych jest jednak zauważalny. Zdaniem dr. Macieja Dębskiego, polska szkoła się rozwija cyfrowo, ale nie ma odpowiednio przygotowanej profilaktyki, jeśli chodzi o fonoholizm. Rodzic coraz częściej uważa, że za wychowanie dziecka jest odpowiedzialna szkoła.
Wiele wskazuje, że potrzebna jest edukacja rodziców. O zagrożeniach, jakie wynikają dla dziecka z internetu, powinno się mówić matkom już w szkołach rodzenia – apelował pan doktor. Dziecko przychodzi do szkoły podstawowej często już z nawykiem sięgania po smartfona. Bo ma rodzica, który od 2 – 3 roku życia „stymuluje” dziecko różnymi nowymi technologiami.
Nie uciekniemy od mediów cyfrowych. Nikt nam internetu nie wyłączy. 7,5 miliarda osób jest na świecie, 5 mld ma dostęp do internetu, a znacznie mniej, bo 3,5 mld osób ma dostęp do szczoteczek do zębów – wyliczał dr Maciej Dębski. Dzisiaj musimy szczerze mówić o rozszerzonej rzeczywistości, sztucznej inteligencji, a nie pochylać się nad tym, czy ktoś spóźnił się ze swą umiejętnością korzystania z iPhona.
Czasy są fantastyczne, są cyfrowe, i to że rodzic komunikuje się przebywając jednocześnie w domu ze swym dzieckiem przy pomocy internetu, telefonu, to nic złego; po to mamy smartfona i messengera. Problem powstaje, gdy staje się to dominującą formą kontaktu, ale tak naprawdę my dzisiaj powinniśmy mówić raczej jak oswajać nowoczesne technologie i jak z nimi egzystować, jakie relacje tworzyć między człowiekiem a smartfonem. Teraz owe relacje często są „chore”. Badania pokazują, że w swym smartfonie można się zakochać, można go dotykać, pieścić, chronić, przestać się „spotykać” ze smartfonem – jak człowiek zakochany – takie jest możliwe przywiązanie do smartfona – mówił dr Dębski. Wyjaśnił też, kiedy to się zaczęło:
Na ilustracji: Slajd z prezentacji, którą przedstawił dr Maciej Dębski
W 1969 roku w Stanach Zjednoczonych została wysłana pierwsza wiadomość e-mail. Od tego czasu specjaliści zgodnie wskazują, że ludzkość rozpoczęła nową erę życia – w społeczeństwie cyfrowym, w którym najważniejszą rolę gra dostęp do internetu. W 2017 roku na całym świecie żyje ponad 7,5 mld osób. 70 procent całej ziemskiej populacji ludzi ma dostęp do internetu, a do szczoteczek do zębów: 60 procent. W dzisiejszych czasach mózg człowieka w ciągu miesiąca przetwarza tyle informacji, ile mózgi naszych pradziadków przez całe życie. W ciągu minuty, w serwisie YouTube pojawia się około stu godzin nowego materiału wideo. Oznacza to, że na obejrzenie wszystkich filmów umieszczonych na stronie jednego tylko dnia, trzeba by przeznaczyć ponad szesnaście lat. Podczas wspinaczki na Mount Everest można korzystać z szybkiego internetu w standardzie LTE. Co więcej, sieć działa nawet na szczycie najwyższej góry świata. Po czterech latach od wynalezienia internetu, korzystało z niego już 50 milionów osób. Zdobycie takiej samej publiczności zajęło telefonowi 75 lat, radiu 38 lat, telewizji 13 lat, a grze Angry Birds… 35 dni – czytamy w prezentacji, przygotowanej przez dr. Macieja Dębskiego.
Tak więc, problem rozwija się od czasu pierwszego maila, który został wysłany w 1969 roku. Ten pierwszy email wepchnął nas w społeczeństwo cyfrowe i rzeczywiście będziemy mieli coraz bardziej do czynienia z nowymi problemami; cyberproblemami, cyberzaburzeniami.
Na ilustracji: Slajd z prezentacji, którą przedstawił dr Maciej Dębski
Tymczasem, szkolna profilaktyka e-uzależnień praktycznie w ogóle w tym zakresie w Polsce nie jest rozwijana; mamy naukowo – badawczą pustkę. A nowe smartfony wchodzą na rynek, będzie możliwość identyfikacji twarzy. 60 procent młodzieży w badaniach przeprowadzonych przez Uniwersytet Gdański i Fundację Dbam o Mój Z@sięg, mówi tak: w moim domu nie ma żadnych zasad korzystania ze smartfonu.
Dlaczego przywiązujemy się do naszych smartfonów? Dlatego, że następuje szybsza inicjacja korzystania z mediów cyfrowych; dostęp do internetu jest w telefonie komórkowym i małe są możliwości reglamentowania tego dostępu; brak zasad korzystania ze smartfonów w domu, w szkole, w miejscach publicznych; wzrasta aktywność dzieci i młodzieży na portalach społecznościowych (najlepiej kilku naraz); młodym brakuje pasji, dokucza im nuda. Fonoholizmowi, cyberzaburzeniom sprzyjają też: niski poziom kontaktu z rodzicami, zła jakość relacji z osobami znaczącymi.
Jeśli w przypadku jakiegoś dziecka choćby pięć z powyższych wskazań ma miejsce, to można powiedzieć, że to jest to jak posadzenie dziecka na beczce prochu, danie mu zapalniczki i powiedzenie: radź sobie z internetem…
Młodzież ma być twórcą w internecie, a nie biernym obserwatorem
Fot. Kazimierz Netka
Dr Maciej Dębski, podczas dyskusji postawił pytanie: co to znaczy ciekawie wykorzystać TIK – technologie informacyjno – komunikacyjne w edukacji, w pracy z uczniem i w ogóle w życiu szkoły, i co może taki nauczyciel przez to zyskać?
– Trzeba pokazać, że smartfon z dostępem do internetu czy tablet to jest narzędzie, które pomaga nam w zdobywaniu wiedzy – mówiła Oktawia Gorzeńska – dyrektor XVII Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni. – Kładziemy duży nacisk na to, żeby młodzież była twórcą w internecie, bo badania pokazują, ze większość młodzieży to osoby siedzące biernie, oglądające jak płynie strumień internetowych wiadomości, więc próbujemy to skracać, a przede wszystkim w naszej szkole staramy się przygotować kulturę korzystania z nowych technologii, żeby one pomagały nam w pracy. Działamy wieloaspektowo. Nie jest to droga łatwa, bo najtrudniej przekonać dorosłych do tego, że właśnie te nowe technologie w naszym życiu są, że można i trzeba z nich korzystać. Ale myślę sobie, że pierwsze efekty mamy, one są też pełne błędów, porażek po drodze, ale można z nowych technologii korzystać.
Według Oktawii Gorzeńskiej – dyrektor XVII Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni szkoła to przestrzeń do tego, żeby spotykać się ze sobą, wspólnie budować, uczyć. Ważne są relacje nauczyciel – nauczyciel; nauczyciel – rodzic; rodzice – dziecko; uczeń – nauczyciel, więc wielopłaszczyznowe. Nauczycielom brakuje odwagi, tego pierwszego kroku. Obszarem do zagospodarowania jest dzielenie się wiedzą przez nauczycieli; tak zwane szarowanie (sharing). W XVII LO już to się dzieje, ale to proces 3-letni. Gdy ktoś zrobił kurs, ma odwagę powiedzieć: ja was nauczę. To jest bardzo istotne, by odważyć się. Internet jest pełen dobrych możliwości. Młodzież jest zagubiona w sieci. My jesteśmy od tego, by nauczyć krytycznego myślenia: jak wybierać informacje.
Na ilustracji: Slajd z prezentacji, którą przedstawił dr Maciej Dębski
A jak działa młodzież w XVII LO?
– Na co dzień zajmuję się tworzeniem i prowadzeniem bloga o nazwie „Cast your shadow” – mówiła Marta Laskowska – uczennica XVII LO w Gdyni, przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego. – Jest to przed wszystkim miejsce, w którym rozwijam swe zainteresowana, ale też dzielę się swymi pasjami, miejsce, w którym przelewam swoje myśli na wirtualny papier. Ze sposobu, w jaki piszę i jakie tematy poruszam, moi czytelnicy mogą dowiedzieć się czegoś więcej o mnie. Myślę, że poprzez takie działanie zachęca się wielu z nas do nauki. W naszej szkole bardzo prężnie działamy i wykorzystujemy internet właśnie w takim tworzeniu bloga. Inicjatywa powstała na fakultetach dziennikarskich, które są prowadzone w naszej szkole. To jest wspaniałe wyjście z sytuacji; aby myśleć nie tylko o uzależnieniach, które powoduje internet, ale też o pozytywnych jego stronach.
A jakie spostrzeżenia mają poradnie psychologiczne, jeśli chodzi o uczniów uzależnionym od internetu?
Okazuje się, że jeśli dzieci kierowane są do takiej poradni, to trafiają tam nie z powodu uzależnienia, ale dlatego, że mają trudności w nauce – mówiła Marzanna Mróz – dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Gdyni. Pojawiają się w poradni, gdy coś się dzieje w szkole, są zaburzone relacje, coś nie tak z rodzicami. Uzależnienie od internetu wychodzi dopiero z jakiegoś pogłębionego wywiadu, że może ta osoba zbyt dużo czasu spędza przed komputerem, generalnie „siedzi w sieci”.
Fot. Kazimierz Netka
Podczas badań praktycznie prawie wszyscy wskazali, że to im utrudnia koncentrację uwagi i zaburza proces uczenia się, że zaburzają się funkcje poznawcze. Sporo z nich pisało że nie są w stanie skupić się na jednej rzeczy, że są „obłożeni”, w ich zasięgu znajdują się: komórka, podręczniki, włączony jest komputer i one w ten sposób się uczą. Widzą, że jest to problem. Próbują korzystać z internetu szukając wiadomości podczas rozwiązywania zadań domowych, ale wiele osób stwierdza, że jest natłok informacji, że internet w pewnym momencie też ogłupia. W tym natłoku nie można znaleźć tego, co jest faktycznie dobre, rzetelne i co im się przyda. Internet podaje często nieprawdziwe informacje, a korzystając z niego za często słabiej buduje się relacje społeczne nie tylko z rówieśnikami, ale też relacje rodzinne. Badani młodzi ludzie narzekali też na pogorszenie wzroku. Mówili również, że jeśli nie potrafią znaleźć informacji w podręczniku, w internecie to nigdzie. Nie chodzą do biblioteki. Nie potrafią korzystać. A co to jest katalog biblioteczny – pytają. Jedna z dziewczyn zauważyła, że jest niski poziom empatii u osób, które zbyt długo siedzą przed komputerem. Ja bym dodała jeszcze słabszą refleksyjność, przez natłok informacji docierających do dzieciaków, to jest bombardowanie informacjami, one ślizgają się po temacie, nie są w stanie zagłębić się w jakiś problem i nie wyciągają nauk na przyszłość – powiedziała Marzanna Mróz – dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Gdyni. – Młodzież taka może mieć problemy z myśleniem przyczynowo – skutkowym.
Kazimierz Netka